![]()
Urszula Michalak, Cichy baranek czyli matka umiera, Polihymnia, Lublin 2025
Siostra Urszula Michalak opublikowała we wrześniu 2025 r. kolejny tomik poetycki „Cichy baranek czyli matka umiera”. Jest to zbiór wierszy, które są zapisem jej doświadczeń i przeżyć z okresu, kiedy była poza Zgromadzeniem towarzysząc swojej mamie w jej odchodzeniu do wieczności. Jest to swoiste sprawozdanie z czasu choroby jej mamy, którą opiekowała się w domu mamy przez pięć lat. Trzy lata i dwa miesiące mama była osobą całkowicie leżącą, a przez ostatni rok – po drugim i trzecim udarze mózgu – osobą bez kontaktu z rzeczywistością, bez świadomości, bez przytomności, rok karmioną sondą, cewnikowana, z głębokimi ranami podudzi…
Doświadczenie umierania, a tym samym cierpienia, przywołuje wyjątkowo skrajne, zarówno refleksje, jak i uczucia. Od buntu, lęku, strachu po akceptację, zgodę, milczenie. Jedyną wartością, która może nadać cierpieniu sens jest Bóg, jedynie poprzez relację z osobowym Bogiem można zaakceptować cierpienie mając głębokie przekonanie, że ono otwiera człowieka na wymiar duchowy, a w konsekwencji na zmartwychwstanie.
Wiersze z tomiku „Cichy baranek czyli matka umiera” wyrażają chrześcijańską nadzieję a nawet pewność, że śmierć nie oznacza przejścia w niebyt, ale jest bramą do innego sposobu bytowania. Za progiem śmierci istnieje życie wieczne, szczęście wieczne. Cierpienie jest drogą do takiego życia, w pewnym sensie ta książka jest oswajaniem cierpienia, o ile cierpienie można oswoić…Droga
Moja Mama od pięciu miesięcy
nie powiedziała ani jednego słowa.
Nie ruszyła ani ręką, ani nogą.
Leży jak cichy baranek
przywalony ciężkim krzyżem.
Jezus poprosił ją, żeby pomogła Mu
zbawiać świat.
I teraz idzie za Nim na Kalwarię.
Dojrzewa do śmierci.
Dojrzewa do zmartwychwstania.
W pocie czoła przedziera się
przez cierpienie prosto do nieba.15 listopada 2024
Kazimierz Wójtowicz CR, Podglądanie umierania
recenzja tomu wierszy: Urszula Michalak, Cichy baranek czyli matka umiera, Lublin 2025:
Śmierć matki to pierwsza rana,
która nigdy się nie goi.Związek Literatów Polskich w Lublinie wydał nowy (23 z kolei!) tomik znanej poetki w habicie, s. Urszuli Michalak, urszulanki szarej. Edycja – jak zawsze u tej Autorki – dopieszczona: wydrukowana na porządnym papierze, z biblijnymi wkładkami, z licznymi zdjęciami (32), ze wzruszającą dedykacją: „Siostrom i wszystkim tym, którzy opiekują się starymi rodzicami i osobami chorymi”. Okładka twarda, biała, ze skromnym rysunkiem wodnej klepsydry, symbolizującej przemijanie.
Tytuł tego zbioru, który liczy 60 wierszy, sygnalizuje już na wejściu bohatera i temat refleksji: „Cichy baranek, czyli matka umiera”. A więc wszystkie teksty krążą wokół „cichego baranka”, którym w narracji poetki jest jej umierająca matka, będąca przez ponad trzy lata pod całodobową opieką córki Urszuli, autorki poezji, która sama zdradza w wierszu temat książki: „Napatrzyłam się na Twoje umieranie, Mamuś./ Dzień za dniem./ Godzina za godziną./Lata./ Nie mogę się uwolnić od tego widoku” (s. 4, okładka). W zawartości tomu – oprócz liryki – znalazł się jeszcze pięciostronicowy nekrolog i dodatki informacyjno-reklamowe.
W zasobach literackich znajduje się niemało pięknych tekstów lirycznych, poświęconych matce. Edukacja szkolna przywołała niektóre: „Do matki” Juliusza Słowackiego, „Matka” ks. Jana Twardowskiego, „Spotkanie z matką” Konstantego I. Gałczyńskiego, „Do matki” Krzysztofa K. Baczyńskiego, „Matka” Kazimierza Wierzyńskiego, „Dom matki” Anny Kamieńskiej, „Matka” Zbigniewa Herberta, „Matce” Jalu Kurka, „Matka odchodzi” Tadeusza Różewicza, „Matka” Wisławy Szymborskiej, „O matce” Adama Zagajewskiego. Z tych jednostkowych, poruszających wierszy, w których do głosu dochodzą wspomnienia autorskie, przebija nostalgia, wyłaniają się dom i bezpieczeństwo, radość, wdzięczność, bezwarunkowa miłość, dobroć, podziw, wartość życia, cierpienie, poświęcenie, pracowitość, troska, tęsknota i żal, smutek i ból.
Liryka zebrana w tomiku „Cichy baranek” jest inna niż ta wyżej wspomniana. W czym leży ta inność? Pomijając indywidualną wrażliwość i osobisty warsztat poetki, trzeba podkreślić okoliczność i czas powstania tych wierszy (wszystkie zresztą są datowane). Otóż oprócz dwóch pierwszych tekstów, które mają charakter historyczno-wspomnieniowy, reszta tomu pisana jest w czasie rzeczywistym, tzn. mniej więcej w tym, w którym zrodziła się refleksja, zrodzona z relacji, przeżyta i przepracowana na gorąco. A pracy przy tam ciężko chorym nigdy nie brakuje: „Ja wstaję o piątej, żeby zdążyć ze wszystkim,/ ale i tak nie zdążam./ Myję, karmię, modlę się, piorę,/ gotuję, sprzątam,/ dźwigam,/ ocieram pot z czoła./ Na koniec dnia okazuje się,/ że i tak wiele spraw leży odłogiem. Niczym ugór porośnięty pokrzywą i łubinem” (s. 17). Ostatnie zdanie to porównanie – jedna z oszczędnie używanych figur retorycznych.
Skoro znamy „pesel” i historię wszystkich wierszy, wydaje się, że można je czytać w potrójnym kluczu: jako epitafium, jako reportaż i jako świadectwo. Epitafium to inskrypcja umieszczana na nagrobku, pomniku lub okolicznościowej tablicy, upamiętniająca zmarłą osobę. Klucz epitafijny pozwala zatem zobaczyć w tekstach zarówno to, jak ważną i kochaną osobą była dla autorki jej matka, jaki żal i ból spowodowało w sercu córki powolne umieranie i śmierć matki. Nieprzypadkowo prawie w każdym wierszu znajdziemy frazę „Moja Mama” – najpiękniejszy rzeczownik z zaimkiem dzierżawczym, który brzmi jak zwyczajowa i dumna prezentacja: „Dzisiaj moją mamę przygniata niemoc./ Boli ją bezradny uśmiech i czekanie na cud”.(s. 21); „Moja mama jak wiotka gałązka./Sama kruchość. Ból” (s. 46); „Moja mama, jak cichy baranek,/ nie jest już w stanie/ mierzyć się z tym ciężarem/ ponad siły” (s. 49); „Moja mama już dziesiąty miesiąc/ trwa w Wielkim Poście” (s. 74). Matka, „przykuta do łóżka na trzy lata i dwa miesiące” (s. 85) jest w kilku tekstach bezpośrednim adresatem, gdzie córka zwraca się do niej w pieszczotliwej formie: „Mamuś”: „Czekaj na mnie, Mamuś. Czekaj. Wypraszaj mi łaski, żebyśmy mogły spotkać się w niebie” (s. 93). Są to frazy lamentacyjno-modlitewne, w których do Boga płynie pokorna modlitwa i ofiarowane cierpienie, na które „pewnie niebo nie pozostaje głuche” (s. 78)
W tym kluczu można by też z lirycznych tekstów utworzyć współczesne krótkie epitafium. Brzmiało by może tak: „Oczekuje zmartwychwstania ś.p. FELIKSA MICHALAK, córka Stanisławy i Juliana Rosików, żona Józefa Michalaka, siostra Kazimierza, matka Urszuli, ur. 29 kwietnia 1931 – zm. 11 maja 2025; dojrzewała do nieba, przykuta do łóżka na ostatnie trzy lata i dwa miesiące”.
Możemy też otwierać te liryczne teksty kluczem reporterskim. Zobaczymy wówczas literaturę faktu. Wciągające przedstawienie prawdziwego wydarzenia umierania na raty, które niesie i wzbudza wiele różnych emocji. W tekstach, które dowodzą, że człowiek, król stworzenia, umiera jak wielkie imperium, rozkładając się na obrzeżach/kończynach, przewijają się trzy najbardziej ekspresyjne odczucia, związane z ważnym wydarzeniem, trwającym stosunkowo długi czas i mocno rezonującym w sercu autorki:
1) Naturalnym przeżyciem w tych okolicznościach jest smutek i żal, powstające z poczucia utraty bliskiej osoby i zaburzenia relacji osobowych z nią: „W drodze do Ziemi Obiecanej/ dźwigasz./ pękate naręcza bólu” (s. 48); „Życie pęka./ Rozsypuje się w ból,/ w kruchość, w odchodzenie./ Serce się kraje” (s. 50); „Leżysz owinięta bólem,/ w bandażach niemego cierpienia” (s. 73). „Ostatnia prosta twojego ziemskiego życia/ bardzo kręta, wyboista, koślawa, garbata, krzywa./ Tylko zakola, zygzaki, meandry./ I głębia cierpienia./ A ty jak cichy baranek” (s. 52). Oczywiście ta metafora cichego baranka ma swój rodowód w Biblii. Prorok Izajasz (żyjący w VIII w. przed Ch.) pisał o Słudze Pańskim: „Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7). Z chrześcijańskiej perspektywy „cichy baranek” to Jezus Chrystus, gładzący grzech świata. Tak nazwał swego Krewniaka Jan Chrzciciel. W omawianych wierszach – jak już wspomniano – „cichy baranek” to spontaniczny pseudonim matki poetki.
2) Innym objawem przeżywania tej smutnej sytuacji towarzyszenia ciężko chorej matce jest ludzkie zmęczenie heroiczną opieką pielęgniarską, Poetka otwartym tekstem narzeka, że jako strażniczka matczynego cierpienia została sama, bez żadnej pomocnej ręki: „Nikt mi nie pomoże w opiece nad moją mamą./…/ Zdana jedynie na mnie. Inni daleko (s. 18); „Wszystko robię sama./ Nikt, ani razu, nie wyręczył mnie/ w wymianie choćby jednego pampersa./ W ugotowaniu choćby jednej zupy./ W umyciu choćby jednego garnka./ W posprzątaniu po kolacji./ W zrobieniu prania, porządków,/ w porannej toalecie, w zmianie pościeli, bielizny./ Czasem płaczę ze zmęczenia./ Czasem z bezsilności./ Czasem nie mam już łez” (s. 36). A tych wypłakanych łez jest tyle, że wiele „kamiennych stągwi; wypełniło się po brzegi” (s. 79). W efekcie: „Poziom stresu/ jak oceaniczna głębia” (s. 71).
3) Emocji minorowych jest tak dużo, że aż kipią i wylewają się z zawartości książki, jak gotowane mleko. Obok zmęczenia i smutku podobnym uczuciem jest zwątpienie i niecierpliwość. Owszem, i córka i matka zdają sobie sprawę, że taka sytuacja patowa wymaga „przewartościowania w życiu, gdzie rzeczy małe i błahe nabierają wielkiej wagi” (s. 75). Nieuleczalnie chora traci cierpliwość i pyta zrezygnowana: „kiedy wreszcie wyzdrowieje./ Kiedy stanie na własne nogi./ Kiedy wyjdzie z łóżka./ Dlaczego ta choroba musi trwać tak długo” (s.31). Na te pytania czuwająca córka „próbuje cos mówić,/…/ Moje słowa jak rzucanie koła ratunkowego,/ jak chwytanie się brzytwy” (j.w.).
Oprócz klucza epitafijnego i reporterskiego można użyć do otwarcia prezentowanych tekstów klucza świadectwa. Świadek to osoba, która daje świadectwo o swojej wierze opartej na wiedzy i przeświadczeniu o prawdach objawionych przez Ducha Świętego. Autorka, poetka, filozofka i zakonnica na marginesie opisu cierpień chorej matki przemyca różne prawdy wiary. Przykładowo: wszechwiedzę Boga: „Bóg to widzi i wie, że jest nam ciężko,/ że cierpimy czasem ponad siły” (s. 17); pozorną nieobecność Boga w cierpieniu: „Bóg ukrył się gdzieś, schował,/ zamknął oczy, usta, serce./ Wokół nikąd pomocy” (s. 220); sprawczość Boga: „Żegnałam się kilka razy i prosiłam Boga,/ żeby jeszcze zobaczyć ją żywą” (s. 45); „Niech cię Jezus przytuli do swego serca,/ mój cichy baranku,/ Mamuś” (s. 54); pomoc w zbawianiu: „Jezus poprosił ją, żeby pomogła Mu/ zbawiać świat./ I teraz idzie za Nim na Kalwarię” (s. 59); Kościół chwalebny: „Czuwam przy Twoim niemym bólu,/ z aniołami, ze świętymi,/ pod czujnym okiem Opatrzności” (s. 63); wolę Bożą: „Trzeba uszanować wyroki Boskie,/ żeby gorycz stała się słodyczą” (s. 70); wszechobecność Boga: „Moja mama karmi się ciszą,/ w której słychać Boga” (s. 74); niebo: „Idziemy do Domu. Do Ojca./ Przed nami daleka droga,/ jak z ziemi do nieba” (s. 82).
Wiersze s. Urszuli Michalak zawarte w tomie „Cichy baranek” to liryka żałobna funeralna, silnie naładowana różnymi emocjami i refleksją nad ludzką egzystencją, jej przemijaniem i nieznanym z góry końcem. Lektura tego tomu może pomóc czytelnikowi oswoić się z cierpieniem i lękiem (najbliższych i swoim), pozwoli ogarnąć swój projekt życia w myśl łacińskiej maksymy: quidquid agis, prudenter agas et respice finem (cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i oczekuj końca!).
Kazimierz Wójtowicz CR
dr teologii, poeta, autor kilkudziesięciu tomów poezji, pisarz,
założyciel i dyrektor wydawnictwa „Alleluja”