Córka Walentego, handlarza bydłem, i Rozalii z d. Stanek. Pochodziła z kochającej się, wielodzietnej rodziny. Ukończyła szkołę powszechną oraz 3 klasy Szkoły Dokształcającej Zawodowej w Krotoszynie. Następnie pracowała jako ekspedientka w sklepie spożywczym. W wieku 20 lat wstąpiła w Pniewach do Zgromadzenia. Kandydaturę i postulat odbyła w domu poznańskim. 6 I 1939 rozpoczęła nowicjat w Lipnicy, przerwany w 1940 z powodu okupacji niemieckiej. W 1942 została z Lipnicy zabrana przez Niemców do przymusowej pracy na oddziale zakaźnym w szpitalu w Szamotułach. Pracowała tam do końca wojny. W IV 1945 powróciła do Lipnicy. Po złożeniu w Pniewach profesji zakonnej przebywała w Poznaniu (1946-1953), w Sieradzu (1953-1954) i od 1954 ponownie w Poznaniu, gdzie pozostała do śmierci, służąc Bogu i ludziom najlepiej, jak umiała. Przez kilkanaście lat była pielęgniarką studentek, mieszkających w internacie. Miała dobry kontakt ze studentkami, wśród których były m.in. przyszła przełożona generalna Zgromadzenia m. Urszula Frankiewicz i przyszła przełożona generalna franciszkanek z Lasek - s. Alma Skrzydlewska. Opiekowała się również osobami starszymi i chorymi w mieście, a niejedną z nich doprowadziła do pojednania z Bogiem i przyjęcia sakramentów, z czego się zawsze cieszyła. Po zamknięciu internatu przez władze państwowe w 1954 pracowała jako refektarka i furtianka. Niełatwe było czuwanie przy furcie, nieraz do późnych godzin nocnych, aby otworzyć drzwi zakwaterowanym w domu młodym nauczycielkom. Długie wieczory wykorzystywała na malowanie kartek świątecznych, aby w ten sposób zasilić domowe fundusze. Pogodna, towarzyska, z radością przyjmowała przybywających do domu, zarówno siostry, jak i osoby świeckie. Miała wielkie nabożeństwo do M. B. Częstochowskiej i była wierna modlitwie różańcowej. Matka Boża jest dla mnie jedyną radością. Nasza Matuchna na pewno cieszy się z radości swych dzieci, gdy przez tę modlitwę więcej serc siostrzanych przylgnie do Serca Matki Bożej - pisała w 1962. Była dumna z tego, że znała osobiście Matkę Założycielkę, która przyjęła ją do Zgromadzenia i często odwiedzała dom poznański przy ul. Skarbowej. Modliła się regularnie w intencji Zgromadzenia, a także w intencjach ojczyzny. W ostatnich latach życia stopniowo traciła zdrowie, do czego dołączyła się szybko postępująca miażdżyca, która wyniszczała organizm, utrudniając oddech. Zmarła po 17 dniach leżenia, otoczona gronem sióstr i ich modlitwą. Spoczywa na poznańskim cmentarzu na Junikowie.