![]()
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
/Mt 5, 44-45/Oto ideał miłości bliźniego! A my? Czy rozumiemy tę naukę i stosujemy ją w życiu? Pewnie w naszym życiu trudno mówić o wrogach, którzy nas nienawidzą. Nie myślmy jednak, że nauka Chrystusa nas nie dotyczy. Przecież i my możemy mieć osoby gorzej do nas usposobione, takie, które mają o nas nieprzychylne zdanie, które być może wyrządziły nam jakąś przykrość, skrytykowały nas, zwróciły szorstką uwagę — często nawet bez złej intencji.
Czy wtedy pamiętamy o nauce Chrystusowej, by właśnie takie osoby szczerze kochać? By starać się czynić im dobrze, chętnie oddając usługi i podkreślając ich zalety? Czyżbyśmy uważały, że w tych drobnych sprawach nie musimy stosować się do nauki Chrystusa o miłości nieprzyjaciół? I dlatego za doznane niewielkie przykrości ze spokojnym sumieniem odpłacamy „pięknym za nadobne”? O, jakże źle wówczas interpretujemy jasne słowa Ewangelii: kochać i dobrze czynić tym, dla których czujemy mniej sympatii, którzy nam mniej albo i wcale nie dogadzają! O Jezu, dopomóż mi, abym była bardzo dobra dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy są mniej dobrzy, mniej mnie kochający!