![]()
Jezus przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy.
Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?»
On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają».
/Łk 13, 22-24/O, gdybyśmy mieli tyle miłości i potrafili w sobie ukształtować przekonanie, że przez Krzyż najpewniej zmierzamy ku niebu, że przez Krzyż najpełniej okazujemy Jezusowi miłość. To prawda, którą rozumiemy, lecz trudno nam ją wprowadzić w życie. Nadal boimy się krzyża, unikamy go i, gdy nie można go uniknąć — gdy spoczywa na naszych barkach — zaczyna się narzekanie, smutek, zły humor i niezadowolenie. Stajemy się przykrzy dla innych, bo pochłania nas własne „ja”, a krzyż, zamiast być tym, czym Jezus chce, aby był, bywa źródłem upadków. Czyż to nie żal? Nasze małe krzyżyki mogłyby stać się źródłem łask, zasług i najczystszej miłości. Wystarczy, że zechcemy je z radością tulić do serca i dziękować za nie — mogą być dla nas cenniejsze niż złoto i srebro. O Jezu, i my chcemy Tobie powiedzieć: „Wolimy raczej ponieść śmierć, niż Ciebie urazić, niż Ciebie utracić.” Chcemy iść za Tobą, dokądkolwiek zechcesz nas prowadzić. Zamykamy oczy i pozwalamy Ci się prowadzić — czy to drogą gładką i równą, czy stromą i skalistą; czy to w jasności porannego słońca, czy w ciemności nocy — pójdziemy za Tobą i nie będziemy się bać, bylebyś Ty, Panie, był z nami. Prowadź nas! Ty znasz naszą słabość — daj nam odwagę i męstwo; a gdy zobaczysz, że słabniemy i siły nas opuszczają, wyciągnij pomocną rękę i podnieś nas z upadku.