Wydrukuj tę stronę
środa, 15 czerwiec 2016 20:34

Moje „Tak” Jezusowi na zawsze! - Śluby wieczyste s. Salome Gomonit

W tym szczególnym roku, który jest Rokiem Świętym Miłosierdzia, Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego na Filipinach ma szczególny powód, by radować się obfitością Bożego miłosierdzia. Jest nim dar profesji trzech filipińskich juniorystek, który wypełnił się w uroczystość św. Urszuli Ledóchowskiej. Matuchna z pewnością  uśmiecha się z nieba, widząc wielką dobroć Boga ukazującą się w obecności Matki Franciszki, która przyleciała do nas 25 maja, aby przyjąć śluby sióstr i aby odbyć wizytację kanoniczną naszych wspólnot. Powróciła z nią także s. Marife, nasza pierwsza siostra z Filipin, która przez dwa lata przebywała we Włoszech, we wspólnocie w Scauri. To było prawdziwie radosne powitanie – Matki Franciszki i s. Marife...

 

Im bardziej przybliżał się dzień uroczystości, tym bardziej s. Wioletta, przełożona wspólnoty w Tagaytay, była pochłonięta załatwianiem wszystkich ważnych spraw organizacyjnych, a s. Margherita, przełożona wspólnoty w Pangil, z juniorystkami myślała o zrobieniu dekoracji i pamiątkach ślubnych. W tych przedsięwzięciach oczywiście brała udział s. Maria z kandydatkami, które trzymały w ruchu całą wspólnotę. Nie czułyśmy zmęczenia, raczej „odsunęłyśmy je na bok”, silniejsza była w nas  miłość do św. Urszuli i radość z  faktu, że powołanie rośnie we wspólnocie. Trzeba też dodać, że Matka Franciszka śledziła wszystkie nasze poczynania i miała też swój czynny udział. Towarzyszyła nam, żyła z nami. Nawet pomagała posprzątać część pomieszczenia. To bardzo miły gest ze strony Matki wspierającej swoje dzieci.

W końcu nadszedł dzień 28 maja 2016 roku – sobota, godz. 9.30, parafia Matki Bożej z Lourdes, Tagaytay City. Wszystko było dobrze przygotowane. Siostry przyszły do kościoła godzinę przed czasem. To była dobra okazja, by się jeszcze trochę zrelaksować i powtórzyć przebieg ceremonii. Potem powoli zaczęli przychodzić zaproszeni goście, bliżsi przyjaciele wspólnoty. Przybył ordynariusz polowy ks. bp Leopoldo Tumulak oraz księża koncelebranci. Uroczystość zaczęła się procesją w czasie której śpiewaliśmy hymn do Ducha Świętego Veni Creator. Najpierw szły siostry, które ponawiały swoje śluby na dwa lata, a więc s. Joanna Maria od Jezusa cichego i pokornego oraz s. Lischiel od Bożego Uzdrowiciela. Za nimi podążała s. Maria Salome od Jezusa Zmartwychwstałego, która miała złożyć profesję wieczystą.

Celebracja liturgii zakończyła się pięknie. Po niej przeszliśmy od – stołu eucharystycznego do stołu z przygotowanym posiłkiem – aby dalej ubogacać się darami. Siostry przeżywały całą uroczystość w sposób prosty, świąteczny i radosny, i tym doświadczeniem poruszyły też serca obecnych. Zauważyli i docenili to nasi goście. Również oni poczuli ducha św. Urszuli. Był to dar radości danej od Pana, która objawiła się w środku Kościoła, w Zgromadzeniu oraz w sercach dwóch juniorystek i nowej profeski wieczystej.

W sercu Kościoła – widziałam i czułam modlącą się wspólnotę, śpiewającą i uczestniczącą we Mszy św. To był rzeczywiście moment dziękczynienia i modlitwy. Jasna, pogodna i ciepła obecność bpa Leonarda sprawiła, że wszyscy byliśmy w pełni obecni na Eucharystii. Jego osoba wskazywała na Jezusa, który nas jednoczy. Ksiądz Biskup w homilii porównywał drogę Abrahama i św. Urszuli z naszą własną drogą. Mówił o św. Urszuli z taką naturalnością, jakby ją znał osobiście. Myślę, że ma z nią chyba dobrą relację - miło było go słuchać. Na końcu homilii zachęcał nas, byśmy miłowały, żyły według błogosławieństw i odmawiały różaniec. Jego obecność mówiła o tym, że Kościół z radością przyjmuje siostry ofiarujące siebie Bogu i Kościołowi. Wyrazem żywej misji Kościoła była również obecność stróżów i personelu więzień, rodzin adoptowanych i młodzieży. Wszystkich, którzy świętowali z nami siostrami i bliższymi przyjaciółmi z różnych krajów – Filipin, Polski, Włoch, Korei, Wietnamu, Chin, Singapuru, Dominikany, Hiszpanii, Sri Lanki, Niemiec, Malajów, Tajlandii i innych. Dzięki temu doświadczyłyśmy powszechności Kościoła i mogłyśmy się dzielić duchowością św. Urszuli. Nasza Matuchna naprawdę żyje.

Św. Urszula była żywa dzięki obecności Matki Franciszki, która z radością i dziękczynieniem przyjęła śluby sióstr. W jej osobie całe Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego było obecne na Filipinach, byśmy były jedno w radosnym świętowaniu i wychwalaniu Pana za Jego miłosierne dary. Rzeczywiście odczuwałyśmy w tych dniach jedność z naszymi siostrami we wspólnotach na całym świecie. One też świętowały! Tysiące kilometrów odległości nie stanowić przeszkody dla naszej jedności. Ona zawsze jest możliwa w modlitwie i w duchu. Ona sprawia, że ludzie w naszych środowiskach  prawdziwie czują i doświadczają bliskości Matuchny. Jesteśmy wdzięczne każdej z Was, gdziekolwiek Siostry są. Siostry modliły się za nas, byśmy tu żyły i wzrastały. Dziękujemy, choć ocean jest między nami. Dzięki Siostrom czujemy ducha rodziny urszulańskiej. Dziękujemy Naszej Matce za troskę o nas wszystkie.

W sercach sióstr, które złożyły profesję panuje radość i wielkie pragnienie służenia Bogu. Ja jako profeska wieczysta, noszę w swoim sercu radość i pokój, który ogarnął moje życie, a także poczucie, że zostając służebnicą Bożą, spełniam Jego wolę. Każdą chwilę uroczystości przeżywałam świadomie, z pewnością i przekonaniem – od potwierdzenia swojej obecności „oto jestem”, po dialog z Biskupem, Litanię do Wszystkich Świętych, złożenie ślubów, modlitwę konsekracji, błogosławieństwo i nałożenie obrączki, aż do zapewnienia Matki Franciszki o zaufaniu Zgromadzenia, jego pomocy i wsparcia. Dziękuję Kochanej Matce za przyjęcie mnie do naszej rodziny zakonnej z wiarą i ufnością. Jestem pełna radości i wdzięczności za dobroć Boga, który w swoim miłosierdziu powołał mnie, bym poszła za Nim. To Pan, który jest miłością, ukazuje prawdziwe oblicze miłości, On cierpiał za nas aż do śmierci na krzyżu, by prowadzić mnie do domu, do bezwarunkowej miłości Ojca.

On mnie utwierdza w wierze i łasce, bym była Jego świadkiem. Pragnę być całkowicie Jego. Modlę się, by Jego zwycięska i łaskawa miłość jaśniała we mnie, by Jego obecność napełniała mnie tak, abym ja była miłością i obliczem Jego miłości dla innych w radości Zmartwychwstania w Duchu Świętym. A Matka Boża, niech Ona przyjmie „Il mio Si a Gesù per sempre” (tłum. Moje tak Jezusowi na zawsze) i jak mnie prowadziła przez moje dotychczasowe życie, tak też teraz niech mnie poprowadzi drogą rad ewangelicznych czystości, ubóstwa i posłuszeństwa w Sercu Jezusa Konającego. Obym pozwoliła Bogu żyć we mnie tak, jak przedstawia to mój obrazek ślubny. Zdjęcie zrobiła s. Margherita w ogrodzie domu w Pangil i również ona zaprojektowała cały obrazek.

Ten owoc Bożego trudu zakwitł dzięki wielu ważnym ludziom, którzy przygotowali dla mnie glebę, bym ja, ziarno, mogła rosnąć. Wiele zawdzięczam s. Wioletcie, która mnie prowadziła, pomagała zrozumieć, przyjąć i pokochać piękno powołania do życia zakonnego, a zwłaszcza do Tego, który mnie powołał – Jezusa. Czuję się też zobowiązana wobec s. Margherity, która również kształtowała mnie swoją osobą, mądrością i doświadczeniem życiowym. Szczególnie cenię swoje siostry we wspólnocie i dziękuję im, że w wielu ważnych momentach mnie formowały i nadal formują. Przede wszystkim dziękuję swoim Rodzicom, dzięki którym żyję, którzy troszczyli się o mnie i kochali najlepiej jak potrafili, razem z moimi braćmi i siostrami i wszystkimi przyjaciółmi.

Świadoma, że słowa są niewystarczające, by wyraziły moją wdzięczność, pragnę nawiązać do słów św. Urszuli, która pragnęła, żeby być dobrym, nieskończenie dobrym . Te słowa chyba są lepszym wyrazem wdzięczności. Grazie Gesù, Il Mio Si per Sempre – Dziękuję, Jezu, moje „Tak” na zawsze.

s. M. Salome od Jezusa Zmartwychwstałego
Filipiny



wszystkie zdjęcia w albumie Google Photos

Czytany 2182 razy Ostatnio zmieniany wtorek, 09 lipiec 2019 11:27