Wydrukuj tę stronę

Z kroniki Zgromadzenia

Marzec 1920 roku – Norweski konsul B.A. Stolt-Nielsen ofiaruje m. Urszuli pieniądze na opłacenie posiadłości w Pniewach

Po zakupie posiadłości w Pniewach-Lubocześnicy (por. wpis z „Kroniki” o 11 lutego 1920 roku) jako nowej siedziby dla wspólnoty urszulańskiej matka Urszula zaplanowała kolejny cykl konferencji w Skandynawii, aby zebrać potrzebną sumę pieniędzy. Była w Kopenhadze i Hälsingborgu, w Malmö i Sztokholmie, po czym udała się do Kristianii (dzisiejsze Oslo). Tam konsul Stolt-Nielsen ofiaruje m. Urszuli dwadzieścia tysięcy koron…

W Historii Kongregacji czytamy:

Na początku marca wyruszyłam w drogę. (...) W Kristianii znów gościnnie przyjęła mnie pani Egeberg. Była tu przewidziana jedna konferencja i parę w małych wsiach i miasteczkach norweskich. Czy coś zbiorę? Sala w Kristianii pełna. Przed konferencją zbliżyła się do mnie pani Stolt-Nielsen, matka naszej uczennicy z Aalborga, Lilli, i wręczyła mi czek na dwa tysiące koron norweskich. Radość dodała mi zapału. Mówiłam o ochronce, jaką chcę

w Pniewach otworzyć dla naszych polskich dzieci z Aalborga, o naszej pracy i wreszcie zaproponowałam: a może Norwegia ofiaruje mi dwadzieścia tysięcy koron, których mi potrzeba, by opłacić Pniewy? Będzie to szlachetny dar Norwegii dla Polski w tych smutnych, ciężkich czasach. Ja zaś na pamiątkę tego wydarzenia nazwę zakład pniewski Zakładem Świętego Olafa. Skończyła się konferencja, posypały się dość hojne datki. Zadowolone wróciłyśmy z panią Egeberg do domu. Po chwili wzywają mnie do telefonu.

W słuchawce odzywa się męski głos:

– Pani ma mieć jeszcze konferencje na wsi?

– Tak jest.

– To bardzo męczące. Niech pani da sobie z tym spokój. Dwadzieścia tysięcy, które pani są potrzebne, ja dam.

Nie chciałam uwierzyć.

– Naprawdę pan chce dać dwadzieścia tysięcy?

– Tak, dam je. Niech pani do nie przyjedzie. Mówi konsul Stolt-Nielsen. (...)

Około 15 marca wróciłam do Kristianii. Zaraz po południu następnego dnia udałam się na Thomas Heftyesgate 20, do konsula Stolt-Nielsena. Przyjęła mnie bardzo serdecznie żona konsula. Podobno po powrocie z mojej konferencji powiedziała do męża:

– Gdybyś był na konferencji, na pewno dałbyś te dwadzieścia tysięcy, o których pani Ledóchowska wspomniała.

– Naprawdę tak myślisz?

– Na pewno!

– No to dam. I poszedł do telefonu.

Wszedł konsul. Wstałam, podałam rękę i jak umiałem z całego serca podziękowałam. On się rozpłakał - poczciwy, poszedł do drugiego pokoju, wrócił z czekiem na dwadzieścia tysięcy koron i rzekł: – Przepraszam panią, że jestem aż tak uczuciowy.

Tłumaczył się potem, że skoro Pan Bóg dał mu majątek, to ma obowiązek innym pomagać.

Opuściłam ten dom rozczulona i rozradowana. Niech im Bóg błogosławi! Po jakimś czasie jeszcze raz otrzymałam od niego dziesięć tysięcy koron.

Czytany 1087 razy Ostatnio zmieniany sobota, 09 grudzień 2023 16:37