![]()
Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie w drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.
/Mt 10, 9-10/I ja powinnam zrozumieć to, co tak pięknie pojęła Maryja: że im ktoś bardziej ubogi, tym bardziej przynależy do Boga. Jakże mogłabym nie kochać ubóstwa, skoro ono prowadzi mnie do większej wolności serca? A jednak, tak często nie chcemy nawet słyszeć o prawdziwym ubóstwie — wolimy wygodę, bezpieczeństwo, to, co łatwe.
W codziennym życiu pracujemy, często ciężko, i potrzebujemy sił, by sprostać obowiązkom. Nie jesteśmy powołani do skrajnego ubóstwa, jakiego doświadczają bezdomni czy nędzarze ale to nie znaczy, że nie możemy żyć duchem ubóstwa.
Wystarczy, że będziemy korzystać z tego, co konieczne, a nie dążyć do nadmiaru, który służy jedynie naszym zachciankom czy potrzebie wygody. Bo natura ludzka jest słaba — jeśli nie czuwamy, szybko zaczynamy pragnąć więcej, niż naprawdę potrzebujemy.
Czy rozumiem, że prawdziwe szczęście nie polega na posiadaniu, ale na wolności serca? Że bardziej błogosławiony jest ten, kto potrzebuje mniej, niż ten, kto stale potrzebuje więcej?
Jak piękne jest iść drogą ubogiego Jezusa — cieszyć się prostotą, przyjmować codzienne niewygody z wdzięcznością, uczyć się służby i samodzielności. Całe moje życie może być ubogie, czyli wolne od roszczeń, pretensji, zazdrości wobec tych, którzy mają więcej.
Jak wielką łaską jest zrozumieć, że im jestem uboższa duchem, tym bardziej należę do Boga.
Panie Jezu, naucz mnie kochać ubóstwo.
Matko Najświętsza, uproś mi serce proste i wolne.
Niech moje życie będzie tak przejrzyste, bym z ufnością mogła powiedzieć:
„Bóg mój – i wszystko moje!”