![]()
«Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego».
/Łk 6, 41-42/Wielką rzeczą jest, gdy człowiek potrafi trzeźwo, okiem sędziego, patrzeć nie na innych — bo do tego wszyscy jesteśmy zdolni — ale na siebie, i potępiać to, co w nim jest złe. Uniewinnianie się we własnych oczach to najgorsza rzecz, jaka może spotkać nas w życiu duchowym. Miłość własna jest złą doradczynią; upiększa nasze słabości, a nawet nazywa je cnotami, byle tylko nie zmusić nas do walki z nimi.
O, Jezu, strzeż mnie od miłości własnej, niech nigdy nie będzie moją doradczynią. Muszę pamiętać, że jest ona moją największą przeszkodą na drodze do świętości, ponieważ przez nią nie mogę dobrze poznać siebie. Ukazuje mi moją duszę w znacznie lepszym świetle, niż jest w rzeczywistości. Wmawia mi, że wszystko robię doskonale, choć tak wiele można by zganić, gdybym tylko chciała przyjąć słowa nagany.
Jezu, wyniszcz we mnie miłość własną, zedrzyj tę gęstą mgłę, która zasłania moje oczy. Daj mi poznać moją słabość i uwierzyć w moją niedoskonałość. O, Jezu, nie pozwól mi stać się igraszką wybujałej miłości własnej.