×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

niedziela, 22 styczeń 2012 19:54

ZWIERZ Józefa, s. M. Hilaria od M. B. Nieustającej Pomocy,

ur. 9 VII 1885 we wsi Starowola (par. Parysów), pow. Garwolin,
wst. 24 IV 1925 w Goździchowie,
I śl. 15 VIII 1930 w Pniewach,
nr w księdze prof. 244
zm. 16 V 1983 w Szczebrzeszynie.
Spoczywa na cmentarzu: Kunów

Córka Szczepana, kupca, i Anny z d. Gąski. Miała 9 rodzeństwa. W 1901-1904 uczyła się w szkole krawieckiej w Warszawie. Po powrocie do domu pomagała rodzicom w gospodarstwie domowym i wychowaniu młodszego rodzeństwa. W 1907-1925 prowadziła szwalnię w Płocku, która - jak się później zorientowała - była związana z mariawitami. W tym czasie poznała Matkę Założycielkę i wkrótce przyjechała do Goździchowa. Mając 40 lat, została tam przyjęta do Zgromadzenia. Pracowała w szwalni domu dziecka i prowadziła kursy szycia dla wiejskich dziewcząt. W 1928-1930 odbyła nowicjat w Pniewach i złożyła profesję zakonną. Była osobą dojrzałą, inteligentną, z poczuciem humoru, kochającą Boga, ludzi i cały świat. Od 17 VIII 1930 do 2 VIII 1954, tj. do likwidacji domu przez władze PRL, pracowała jako krawcowa w Otorowie. Jednocześnie opiekowała się chorymi na wsi, ciesząc się wśród nich zaufaniem i wdzięcznością. W latach okupacji Niemcy zabrali ją do pracy w Szpitalu Miejskim w Szamotułach. Po upaństwowieniu domu w Otorowie i kilkumiesięcznym pobycie w Sokolnikach Wlk. (VIII-X 1954) została skierowana do nowo otwartej placówki Zgromadzenia w Szczebrzeszynie i pozostała tam do końca życia. Początkowo tam również zajmowała się chorymi, odwiedzała ich w domach, pomagała przygotować się do sakramentów, opiekowała się osobami samotnymi i starszymi w miasteczku. W tej posłudze miała na uwadze całego człowieka, interesowała się każdym ludzkim problemem. Miała wrodzoną intuicję i talent do pielęgniarstwa, znała się na ziołach i umiała nimi leczyć. Czasem nawet lekarze prosili ją o radę i pomoc. Miała dar wprowadzania pokoju w otoczeniu, taktownie łagodziła spory w rodzinach czy sprzeczki sąsiedzkie. W domu pomagała w prowadzonym przez siostry przedszkolu, naprawiała i szyła szaty liturgiczne dla kościoła parafialnego, robiła kołdry. Pracowała sumiennie, pogodnie, z poczuciem odpowiedzialności. Była nastawiona na życzliwą służbę człowiekowi. Jej dobroć, dyskrecja i głęboko przeżywany kontakt z Bogiem jednały jej wielu przyjaciół w każdym środowisku. W Szczebrzeszynie spędziła 29 lat, toteż serdecznie związała się z jego mieszkańcami, którzy darzyli ją szacunkiem, życzliwością i wdzięcznością. Ostatnie miesiące życia musiała spędzić w łóżku. Dolegliwości związane z niewydolnością organizmu znosiła cierpliwie, była niewymagająca, wdzięczna za każdą przysługę, wdzięczna Bogu za wszystkie łaski. Gdy wskutek osłabienia wzroku nie mogła odmawiać brewiarza ani czytać książek religijnych, modliła się na różańcu. Jej ulubioną pieśnią było: Ciebie, Boże, wychwalamy. Tę pieśń śpiewała gasnącym głosem, gdy już nawet różańca nie była w stanie odmawiać. Zmarła w 98 roku życia. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyło wielu kapłanów i sióstr zakonnych oraz miejscowe społeczeństwo, z żalem żegnające siostrę, która dała piękne świadectwo życia, oddanego Bogu w bliźnich. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Szczebrzeszynie.

Czytany 1470 razy