We wspomnieniu s. Anieli Leszczyńskiej o matce Urszuli czytamy na ten temat:
Ze wszystkich domów poleskich Matuchna chyba najbardziej kochała niedawno [1938] otwarty domek w Janowie. Janów był przecież miejscem uświęconym krwią męczeńską św. Andrzeja Boboli. Z zapomnienia wieków Matuchna chciała wskrzesić wspomnienie o tym świętym męczenniku, chciała tchnąć w polski naród nowego ducha, opromienionego aureolą świętego. W jakich gorących słowach musiała przedstawić Księdzu Nuncjuszowi swoje posłannictwo w tej janowskiej ziemi, skoro Nuncjusz patrząc na te puste jeszcze ziemie, zawołał: „Widzę, jak wielkie dzieło tu zostanie dokonane!” Matuchna wierzyła w powodzenie tego dzieła. Zakupiła plac, na którym kiedyś polała się krew św. Andrzeja, i zaprojektowała dom pielgrzyma (…).
Dom ten w końcu nie powstał. Druga wojna światowa przeszkodziła realizacji ambitnych i dalekosiężnych planów o budowie sanktuarium św. Andrzeja Boboli w miejscu jego męczeńskiej śmierci. Zapisy matki Urszuli o zbliżającej się uroczystości kanonizacyjnej dają odczuć jej wielką gorliwość i miłość do nowego polskiego Świętego, a także do ziemi poleskiej. W Kronice czytamy pod datą 11 lutego 1938:
Dowiedziałyśmy się, że 17 kwietnia, w dzień Wielkanocy, odbędzie się kanonizacja bł. Andrzeja Boboli. Tak się z tego cieszę!
Tuż przed wyjazdem na kanonizację matka Urszula umieściła w „Dzwonku św. Olafa” artykuł o zbliżającym się wydarzeniu:
17 kwietnia roku bieżącego, w dzień Wielkanocy, odbędzie się, da Bóg, w kościele św. Piotra kanonizacja bł. Andrzeja Boboli. Dzień ten dla każdego serca polskiego będzie dniem radości i dniem wlewającym w serca ludu polskiego wielką nadziemską nadzieję – nadzieję lepszego jutra.
Wzrok nasz skieruje się ku tym jasnym strefom niebiańskim, gdzie święty nasz wojownik o jedność Kościoła cieszy się chwałą błogosławionej wieczności i modli się na pewno za ten naród polski, którego wiernym był synem. W chwale niebieskiej okazuje się on narodowi swojemu jakby prorok, zwiastun wielkości tego kraju, który był, jest i będzie przedmurzem chrześcijaństwa, filarem Kościoła świętego – Polonia semper fidelis.
On, który, jak dawne dzieje opowiadają, sam przepowiedział, że po wskrzeszeniu Polski zostanie ogłoszony patronem już nie tylko Polesia ale całej Polski, zajmować się będzie nami wszystkimi i wyprosi nam, byśmy wpatrzeni w jego bohaterskie cnoty, przypomnieli sobie, że jesteśmy dziećmi bohaterskiego narodu i że do bohaterstwa powinniśmy się zaprawiać, nie do bohaterstwa w znoszeniu katuszy – chociaż kto to wie, i to może nasz czekać – ale do bohaterstwa, jakiego domaga się wierne wypełnianie przykazań Bożych i kościelnych, obowiązków naszego stanu, do bohaterstwa w pracy apostolskiej, do której nas Ojciec św. Wzywa, do bohaterstwa w walce z naszymi złymi skłonnościami, namiętnościami, do bohaterstwa w tej walce, o której św. mąż Hiob mówi: „Życie człowieka walką”, w walce, która ma według woli Bożej kończyć się zdobyciem niebiańskiej Jerozolimy, szczęścia niebiańskiego.
Tak, nie pogrążajmy się w materializmie, w tym bożyszczu naszego wieku. Nie wszyscyśmy powołani do bohaterstwa męczeństwa, ale wszyscyśmy powołani do bohaterstwa świętości!
Wpatrując się w glorię świętości zbliżającego się do kanonizacji błogosławionego Andrzeja Boboli – pamiętajmy i o tym szmacie ziemi polskiej, o tym jego ukochanym Polesiu, które tak hojnie zrosił swą krwią.
Kraj ten pięknością swą tak zupełnie odrębną, pięknością mówiącą o nieskończoności Bożej, o tęsknocie, o czymś nadprzyrodzonym, niewypowiedzianie tajemniczym przyciąga dziś moc turystów. Jedni przyjeżdżają patrzeć, podziwiać, ale przeważnie „mają oczy i nie widzą, mają uszy i nie słyszą”; drudzy, dusze apostolskie, oczyma duszy widzą głos Boży, słyszą, bo do ich serc przemawia widok tych bezbrzeżnych równin pokrytych tysiącami stogów siana, lasów ciągnących się poprzez ogromne obszary, rzek o wodach szeroko rozlanych, płynących powoli i krzyżujących się, o brzegach zarosłych sitowiem i tatarakiem, a w gładkiej toni wodnej odbijających kępy żółtych i liliowych irysów; tych chat tak biednych, biednej dziatwy odzianej zgrzebną koszulinką; bo do nich przemawia szum wiatru poruszający stare konary drzew, kołyszący wodne rośliny, igrający z wysoką trawą łąk błotnistych, świergot ptaków, kwilenie piskląt, śpiew ludu poleskiego – taki smętny, przeciągły, opowiadający im o cierpieniach tego ludu, o potrzebie spieszenia im z pomocą, przyniesienia im chleba dla ciała, chleba dla duszy!
Więc śpieszmy na pomoc tej ukochanej przez bł. Andrzeja Bobolę ziemi poleskiej. Każdy i każda może pomagać; wy, których obowiązki trzymają daleko od tej poleskiej ziemi, módlcie się szczególnie teraz do nowego świętego, by tam, u tronu Boga wyprosił światło i łaski Boże, które by lud ten jego ukochany doprowadził do jedności Kościoła św., do tej jedności, dla której on złożył życie w ofierze na ołtarzu miłości Kościoła św. i swego Polesia.
Wy, które możecie, pomagajcie Matuchnie do wzniesienia domku pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli w Janowie poleskim, na miejscu jego męczeństwa, gdzie by siostry mogły pracować i poświęcać się dla tych, którzy pomocy potrzebują. A wy, które pracy szlachetnej szukacie, wiedzcie, że tam ze wszystkich stron wołają o dusze dobrej woli, gotowe poświęcać się w pracy dla ludu, dla młodzieży, dla dzieci, by nie dopuszczać wpływów złych, wywrotowych.
Patrz w górę, dziecko drogie, a może – może oczyma duszy ujrzysz niebo otwarte i Święty w glorii swego zwycięstwa nachyli się ku tobie, i usłyszysz te słowa z ust jego: „Wspieraj, ratuj ukochane moje Polesie”.
Na zakończenie niech mi wolno będzie tu zacytować piękne i podniosłe słowa wypowiedziane w odezwie Jego Eminencji ks. kard. Hlonda, prymasa Polski, o wielkanocnej kanonizacji i misjach na Kresach:
„Śladami Boboli i tylu zapamiętałych szaleńców apostolskich, którzy w najniebezpieczniejszych czasach podtrzymywali na wschodnich rubieżach myśl jedności kościelnej, niech tam u boku dostojnych biskupów staną do misyjnej pracy najlepsi z duchowieństwa, najgorliwsi spośród zakonników, najbardziej uchrystusowione siostry, najidealniejsi świeccy działacze. Na Kresy Wschodnie niech z całego kraju płyną modlitwy, jałmużny, dary. Taki jest najgłębszy sens bliskiej kanonizacji”.
"Dzwonek św. Olafa", kwiecień, (15) 1938 nr 2