×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 63.

środa, 17 kwiecień 2013 18:59

Cudowne uratowanie życia Danielowi Gajewskiemu

Daniel Gajewski, urodzony 15 listopada 1982 w Koszalinie, i mieszkający wraz z rodzicami w Koszalinie, latem 1996 spędzał wakacje w domu urszulanek SJK w Ożarowie Mazowieckim koło Warszawy. Tam w dniu 2 sierpnia 1996 został cudownie uratowany od śmierci z powodu porażenia prądem o napięciu 220 V.

Wypadek miał miejsce około godz. 15.00, gdy Daniel kosił elektryczną kosiarką trawę w ogródku przed domem. Trawa była wilgotna, ponieważ w nocy była burza, a rano padał jeszcze deszcz. Kosiarka była podłączona do źródła prądu (gniazdko w kaplicy) za pomocą dwóch przedłużaczy, z których jeden - wbrew normom bezpieczeństwa - był zakończony bolcami z obu stron. W momencie gdy Daniel rozłączał przedłużacze, którymi kosiarka była podłączona do gniazdka, został porażony prądem. Wypadku nikt nie zauważył. Siostry nie mogły też usłyszeć krzyku chłopca, gdyż ogródek jest oddzielony od reszty podwórza i gospodarstwa dość wysokim murem. Jedna z sióstr była w innej części domu, inne daleko w ogrodzie. Gdy Daniel tracił już siły i miał świadomość zbliżającej się śmierci, zobaczył wychodzącą z domu postać w habicie urszulanki SJK, która oderwała go od przewodu elektrycznego, przez który przepływał prąd. Twarzy jej nie widział. Zaraz potem postać znikła.

Daniel - jeszcze w szoku - z trudem dotarł do kaplicy, aby podziękować za uratowanie. Według jego relacji, zarejestrowanej na taśmie magnetofonowej w dniu 2 grudnia 1997, dalszy przebieg wypadków wyglądał następująco: "Podszedłem do tabernakulum, objąłem je, ucałowałem, zacząłem śpiewać, krzyczeć, dziękować. Kiedy już przestałem trzymać tabernakulum, (...) z pewnym respektem i bojaźnią spojrzałem na relikwie Błogosławionej".

Wówczas weszła do kaplicy siostra, która pracowała w innej części domu. Zaniepokojona dziwnymi odgłosami, dochodzącymi z kaplicy, przyszła tam i zobaczyła Daniela - pokrwawionego i z poparzoną ręką. Była ona wówczas jedyną młodszą siostrą na terenie domu. Chłopiec początkowo myślał, że to ona udzieliła mu pomocy.

Po wypadku Daniel został hospitalizowany na Oddziale Chirurgii Dziecięcej Wojewódzkiego Szpitala w Dziekanowie Leśnym z objawami poparzenia - w wyniku porażenia prądem elektrycznym - III° palca drugiego prawej ręki i II° palca trzeciego prawej ręki oraz z uszkodzonym ścięgnem zginacza palca drugiego prawej ręki.

Rzeczoznawcy, poproszeni o techniczną ocenę wydarzenia, potwierdzili nieprawidłowe połączenie przedłużaczy, stwarzające bezpośrednie zagrożenie życia przez porażenie prądem o napięciu 220 V. Orzekli również, że uratowanie się w takiej sytuacji - przy częściowej utracie przytomności - jest bardzo mało prawdopodobne bez pomocy osób trzecich.

Wyjaśniło się równocześnie, że żadna z sióstr obecnych na terenie domu nie wiedziała nic o wypadku aż do znalezienia przez jedną z nich Daniela w kaplicy. Żadna z sióstr nie mogła więc udzielić chłopcu pomocy w oderwaniu się od źródła prądu.

Rodzina Daniela nabrała przekonania, że chłopiec zawdzięcza ocalenie cudownej interwencji bł. Urszuli Ledóchowskiej, której kult był wyjątkowo żywy w domu rodzinnym chłopca od jego urodzenia.

Po przeprowadzeniu procesu kościelnego na szczeblu diecezjalnym zeznania świadków oraz opinie biegłych zostały przedstawione Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, która po zasięgnięciu opinii własnych ekspertów orzekła autentyczność cudownej interwencji bł. Urszuli w uratowaniu życia Daniela Gajewskiego.

Czytany 7230 razy Ostatnio zmieniany piątek, 28 luty 2020 09:23