Jaki piękny przykład daje mi święty Józef. Najważniejszym zadaniem mego życia jest służyć Bogu, a od tej służby Bożej nic, żaden wzgląd ludzki nie powinien mnie powstrzymać. Pierwszy obowiązek miłości ku Bogu – to modlitwa, złączenie się z Bogiem, więc przede wszystkim moje obowiązkowe ćwiczenia duchowne. Jakże ja się do nich zabieram, z jaką wiernością je wykonuję? Święty Józefie, przyświecaj mi zawsze przykładem swej wierności w służbie Bożej. Nic ciebie nie odciągało od bardzo ciężkiego, trudnego nieraz obowiązku pielgrzymki do Jerozolimy, a ja, jak często – może dla błahej przyczyny – zwalniam się od moich ćwiczeń duchownych? Trzeba umieć Boga opuścić dla Boga, gdy woła ważniejszy obowiązek, trzeba umieć opuścić i modlitwę, ale nigdy nie zaniedbywać ćwiczeń duchownych dla dogodzenia swemu lenistwu, gadatliwości, swej miłości własnej. Obowiązki względem Boga powinnam, tak jak święty Józef, wypełniać wiernie, mimo trudności, mimo uczucia niechęci, a choćby nawet i wstrętu.
Święty Józefie, uproś mi męstwo i wytrwałość
potrzebne do wiernej służby Bożej
w modlitwie i łączeniu się z Bogiem.
Przypatrzę się świętemu Józefowi podczas tej pielgrzymki do Jerozolimy z Maryją i Jezusem. Z jaką troskliwością i miłością czuwa nad Nimi, jaką otacza Ich opieką i jak stara się oddalić od Nich każdą przykrość. Może w nocy, gdy Maryja i przy Niej Boże Dziecię śpią spokojnie, czy to w gospodzie, czy pod jakimś drzewem niedaleko drogi, święty Józef czuwa, aby broń Boże, nic złego nie spotkało tych dwóch najświętszych istot na ziemi, tych skarbów, które Bóg sam mu powierzył? I za to od nas należy się świętemu Józefowi wdzięczność i miłość. Czy też o tym myślę? Czy tak serdecznie kocham świętego Józefa i czy staram się korzystać z opieki, którą on otacza dusze wierne, oddane Jezusowi i Maryi? A ja tej opieki tak bardzo potrzebuję, więc muszę o nią prosić, muszę często, codziennie oddawać się pod opiekę świętego Józefa i starać się naśladować jego cnoty. Muszę być wierną czcicielką tego świętego Patrona.
O Opiekunie Najświętszej Rodziny,
patrz, dziś, w święto twoje,
na nowo uciekam się pod twoją opiekę,
tobie się oddaję.
Strzeż mnie, broń mnie i uproś coraz gorętszą miłość
ku Jezusowi i Maryi.
Przypatrz się świętemu Józefowi po odnalezieniu Bożej Dzieciny w świątyni. Cierpiał razem z Maryją, szukał Jezusa w ciężkiej trosce i z pewnością sobie przypisywał winę za zgubienie Bożego Dziecięcia, ale gdy nareszcie odnalazł Zbawiciela, nic się nie odzywa, nie czuje się godzien przemówić do Jezusa i nawet wobec kapłanów w świątyni nie objawia swych praw do tego Młodzieńca, którego wszyscy podziwiają. Szukał boleśnie, a teraz, gdy Jezus jest odnaleziony, znów usuwa się w cień.
O zaiste, święty Józef daje nam przykład, jak trzeba chcieć być nieznany i za nic miany. Nawet Ewangelia o świętym Opiekunie Najświętszej Rodziny prawie nic nie wspomina. Święty Józef chce być w cieniu, nieznany, za nic miany. O, żebym od świętego Patrona nauczyła się, jak mieć w sercu to pragnienie: być nieznana i za nic miana. To najbezpieczniejsza droga do nieba, najbezpieczniejsza droga do świętości. Ale dla natury ludzkiej, zawsze pragnącej „być czymś”, to droga ofiary, zaparcia się siebie.
Ta najwspanialsza droga, którą szedł święty Józef, to droga pokory. O, jakże powinnam prosić, błagać świętego Józefa, by wyprosił tę cnotę, tak mi potrzebną i tak przeciwną mej naturze – świętą pokorę! Wszak z woli Kościoła, wyrażonej w Konstytucjach, powinnam ze szczególniejszą gorącością dążyć do pokory. Na nowo powiem więc sobie: precz z wszelką żądzą uznania, wywyższenia, wielkości, precz z próżnością, chcę być nieznana i za nic miana! I jeśli Bóg chce, pragnąć powinnam ostatniego miejsca, a jeżeli Bóg dla mnie tego nie chce, to przyjąć jako upokorzenie wszystko to, co wywyższa i podnosi.
Święty Józefie, naucz mnie pokory! Uproś mi łaskę głębokiej pokory!