Zgromadzenie zobowiązało się do prowadzenia nadal istniejącej tu prywatnej szkoły powszechnej i przeprowadzenia gruntownego remontu budynku. 28 sierpnia 1924 roku 12 sióstr z s. Alojzą Wielowieyską na czele przystąpiło do pracy na nowej placówce. Siostry prowadziły siedmioklasową szkołę powszechną (liczba uczennic od 60 w 1924 wzrosła do przeszło 500 w latach następnych); internat akademicki dla 40-100 studentek (1924-1931); dokształcanie zawodowe dziewcząt w zakresie trykotarstwa i guzikarstwa. Siostry organizowały też kolonie letnie w Ołtarzewie pow. Pruszków dla uczennic szkoły, prowadziły katechizację w szkołach warszawskich, Krucjatę Eucharystyczną i Apostolstwo Modlitwy, zajmowały się budową internatu dla studentek przy ul. Gęstej. Dla zdobycia środków finansowych na budowę prowadziły letnie pensjonaty w wynajętych na ten cel willach w Milanówku (1930-1932) i w Konstancinie (1931). Gdy na początku lat trzydziestych (1931-34) został wybudowany dom na warszawskim Powiślu, internat dla studentek znalazł nowe, przestronne lokum. Szkoła powszechna i kursy zawodowe pozostały w domu przy ul. Siennej. Ciężkie warunki finansowe i znaczne podwyższenie czynszu za zajmowany lokal zmusiły Zgromadzenie do likwidacji placówki przy ul. Siennej z dniem 31 lipca 1939 roku.
W Historii Kongregacji czytamy:
Pod koniec sierpnia [1924] objęłyśmy bardzo ważną placówkę – dom w Warszawie. Baronowa z Rotwandów Tabęcka[1] zaoferowała nam – a nakłoniła ją do tego Alinka Szebeko[2] – objęcie domu fundacji Rotwandów, gdzie miałyśmy prowadzić szkołę dla biednych. Zwolnione byłyśmy od płacenia czynszu, ale za to do nas należałyby wszelkie reperacje, a prawdę mówiąc – dom był dość zaniedbany. Siostrę Wielowieyską przeznaczyłam na kierowniczkę tego domu (kierownictwo Goździchowa oddałam w ręce siostry Matułajtis), na jej asystentkę – siostrę Śliwińską[3]. Dodałam jeszcze parę sióstr do pomocy, między innymi naszą leciwa siostrę Zytę. Oprócz szkoły postanowiłyśmy tam założyć internat dla studentek. Dzielnie zabrały się siostry do dzieła i już wkrótce około 60 studentek znalazło schronienie na Siennej 87. Kaplicę prędko się urządziło i Pan Jezus tam zamieszkał.
Wzruszające są opisy życia w domu przy ul. Siennej opublikowane w Dzwonku św. Olafa:
W brudnym kącie Warszawy, między składami węgla i drzewa z jednej, a kuźniami z drugiej strony, mieści się dom im. śp. Marii Rotwandowej, gdzie siostry nasze prowadzą internat dla studentek i siedmioklasową prywatną szkołę powszechną. Wysoki, trzypiętrowy, czerwony budynek nie wiele różni się zewnętrznie od domów okalających maleńki ogródek i mniejsze jeszcze podwórka sąsiedztwa; niewiele różni się dom zewnętrznie, wewnątrz natomiast zupełnie inny.
Najpierw internat, w którym mieszka obecnie 80 studentek. Locum bardzo małe i ciasne, zaledwie 4 sale duże i 3 małe pokoiki na ten cel przeznaczone. Łóżko obok łóżka, między nimi tylko stoliki nocne, praktycznie urządzone, bo z półeczkami na drobiazgi i książki; płócienne ściany oddzielają jeden „pokoik” od drugiego. […]
Już od rana praca wre. Szkoła liczy 305 dzieci, internat 80 studentek, a na to wszystko jest tylko 30 sióstr. […] Mimo pewnych niewygód, wynikających z ciasnoty internackiej, mieszkanki są wesołe i pogodne; ciepło, którym je siostry otaczają, sprawia, że nawet przywiązują się do tego domu, w którym wieje duch zaparcia się i miłości rozświecającej to, co ciemne i ubogie, i każda wdzięczna jest Bogu, że znalazła u sióstr opiekę prawdziwie rodzicielską i czuje się „u siebie” w tym ubożuchnym internacie.
(Dzwonek św. Olafa, 1930, nr 1, s. 8-10)
Mówiąc o domu naszym w Warszawie, miałyśmy dotąd zawsze na myśli dom na Siennej, w którym mieści się siedmioklasowa szkoła powszechna. Obecnie dom ten jest tylko maleńką filią nowo powstałego pięciopiętrowego gmachu na Powiślu.
Zanim zaczniemy opisywać ten nowy dom, musimy zaznaczyć dzieje domu na Siennej. Otóż w tym roku kończył się kontrakt, a ponieważ dom wymagał gruntownego remontu, trzeba było albo oddać go właścicielce, zwijając tym samym szkołę, albo swoim kosztem remont przeprowadzić. To ostatnie okazało się niemożliwe z powodu szalonych sum, jakie pochłania budowa domu na Powiślu, jakkolwiek pierwsza ewentualność była dla nas bardzo bolesną. Lecz nie było rady – ogłosiłyśmy dzieciom i rodzicom, że szkołę zwijamy. Natknęłyśmy się jednak na stanowczy opór i bunt. Każdego dnia przybywały falangi mamuś i tatusiów naszych dzieci oznajmiając, że dzieci swych nie poślą gdzie indziej jak tylko do ss. urszulanek SJK, że szkoły nie oddadzą za żadne skarby. Skoro na zebraniu rodzicielskim dowiedzieli się, że na remont potrzeba kilku tysięcy złotych, których siostry przełożona absolutnie dać nie może, orzekli, że sami zbiorą odpowiednią sumę i własnym kosztem remont przeprowadzą. I pomyśleć, że w obecnie panującym kryzysie ci poczciwi, a wcale niezamożni ludzie zebrali więcej niż trzeba było i w czasie wakacji szkoła została zremontowana, a dziś liczy 490 dzieci, a w przedszkolu 40 dzieci. […]
I znów na kilka lat mamy zapewnioną szkołę i znów całe zastępy maluczkich wiedziemy do Boga, do wiedzy, ucząc je kochać, pracować dla Boga i ojczyzny z całą ofiarnością i poświęceniem. […]
(Dzwonek św. Olafa 1933, nr 2, s. 28-29)
[1] Zofia z Rotwandów Tabęcka
[2] Alicja Szebeko z Tyszkiewiczów, siostrzenica Stefana Korzbog-Łąckiego ze Lwówka koło Pniew.
[3] Wanda Śliwińska (1882 - 1962), imię zakonne Aniela.