Młodsi to rodzice wychowanków sióstr. Najstarsi pamiętają pewnie gruntowny remont domu, który jako jeden z nielicznych przetrwał Powstanie i późniejszą dewastację stolicy. Gościnne siostry do ostatniej chwili dostawiają krzesła w każdym wolnym jeszcze miejscu w kaplicy i pomieszczeniach do niej przylegających. Za ołtarzem czterech celebransów. Przewodniczy ojciec Gabriel Bartoszewski, kapucyn, postulator licznych procesów kanonizacyjnych. W kazaniu przypomina losy świętej – jak nie waha się określić – rodziny Ledóchowskich. Zarysowuje sylwetkę Tej, która w trudnych czasach łączyła służbę Bogu, dzieciom i sprawie Niepodległości. Kończy Jej słowami: Jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy. Św. Urszula miała odwagę to głosić, gdy Ojczyzna była rozdarta przez trzech zaborców.
Komunia św. udzielana jest przed ołtarzem i... przy windzie, bo i tam jest sporo uczestników Liturgii. Po błogosławieństwie siostry zapraszają wszystkich do ogródka, który na co dzień wypełniony jest gwarem przedszkolaków. Tam odbędzie się dalsze świętowanie, w co wtajemniczone są tylko rodziny młodych „aktorek i aktorów” z dziecięcej scholi przy parafii Wszystkich Świętych prowadzonej przez siostry Beatę Zawiślak i Ludmiłę Świerczynę. To one przygotowały z dziećmi muzyczny spektakl „Wyprawa po uśmiech” o Patronce dzisiejszego dnia. Siostra Beata opracowała scenariusz, troszczyła się o stroje. Siostra Ludmiła z nieodłączną gitarą zadbała o oprawę muzyczną.
Zaskoczeniem może być, że poznajemy Świętą od dzieciństwa. Nie zabrakło bowiem dorosłych artystów (Izabela i Mariusz Połeć), którzy trzymając na rękach swoje maleństwo opowiadają o narodzinach Julii w Austrii. Dzieci sprawnie umieszczają w wazonie przed sceną chorągiewki symbolizujące kolejne kraje. Dowiadujemy się o powrocie rodziny Ledóchowskich do zniewolonej Ojczyzny. Lektor (Sławomir Śmiałek) zwięźle wprowadza nas w kolejne etapy życia Świętej. Julia, przedstawiana przez rezolutną Olę, którą wspierają koleżanki i koledzy ze scholi, najpierw rozwija swoje uzdolnienia w domu. Zdobywa wykształcenie. Wstępuje do urszulanek. W świeckim stroju jedzie z misją do Petersburga, potem do Skandynawii. Wreszcie przywdziewa szary habit, i kreśli nową drogę życia zakonnego. Każdy etap to wspaniałe dialogi, ale także piosenki. Ba, przy podróży do Rosji pojawia się nawet rap: Tym – razem to – nie jest za-ba-wa, wy-pra-wa to – po-ważna spra-wa. Finałowa piosenka przypomina raz jeszcze życie świętej. Przy refrenie rozlega się owacja. Publiczność próbuje wraz z dziećmi podjąć radosny śpiew:
Gdyby miłością świętej Urszuli
można było świat otulić
– byłoby… Wiem! Najpiękniej… naj–/!/,
świat to by nie był, … ale – Raj!
Wśród radosnego aplauzu rozbrzmiewa jeszcze znany przebój Arki Noego. Dzieci gestykulując śpiewają go dorosłym. Dorośli dzieciom, bo przecież św. Urszula przypomina wszystkim, że „taki duży, taki mały może świętym być”. Była strawa dla ducha, była estetyczna i intelektualna, nie zabrakło też tej bardziej dla ciała. Siostry przygotowały dla wszystkich wspaniały poczęstunek. Ale i w czasie tej strawy są bardziej duchowe niespodzianki. Małe grupki podążają za szarymi habitami do pokoju, w którym zatrzymywał się kard. Karol Wojtyła. Jest tam i sutanna papieska i wiele innych pamiątek. Wychodząc można wstąpić jeszcze do kaplicy, na krótkie spotkanie z relikwiami św. Urszuli.
W ogródku długo trwają rozmowy przy kawie i ciastach. W tej radosnej wspólnocie dostrzegam ks. Bogusława Zalewskiego, który w naszej parafii opiekuje się dziećmi. Z podziwem obserwuję, jak dyskretnie i sprawnie zwija nagłośnienie przygotowane do przedstawienia. Cóż, potrafi nie tylko zainteresować dzieciaki kazaniem...
Z wdzięcznością Jan Ruman
wszystkie zdjęcia w albumie Google Photos