×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

poniedziałek, 23 maj 2011 23:29

ANTCZAK Weronika, s. M. Bonifacja od Najsłodszego Serca Jezusa

ur. 16 IX 1909
data prof. 15 VIII 1930
nr w księdze profesji: 288

+ 13 V 1995 w Warszawie
spoczywa na cmentarzu: Warszawa - Bródno

 

ur. 16 IX 1909 w Psarach, pow. Turek, wst. 13 IV 1928 w Pniewach, I śl. 15 VIII 1930 w Pniewach, zm. 13 V 1995 w szpitalu w Warszawie.

Córka Józefa i Antoniny z d. Jasiak. Pochodziła z wielodzietnej rodziny rolniczej, odznaczającej się religijnością i przywiązaniem do Kościoła. Do szkoły chodziła w Psarach i w Przykonie. W IV 1928, mając 19 lat, wstąpiła w Pniewach do Zgromadzenia. Tu otrzymała formację zakonną, a po złożeniu I ślubów została skierowana do Ucel. Wyjechała do Francji 17 VIII 1930 wraz z pierwszą grupą sióstr i dziewcząt, udających się tam z zamiarem podjęcia pracy w fabryce sztucznego jedwabiu. Początkowo pracowała w fabryce w Ucel, a po jej likwidacji - w prewentorium dla dzieci. We Francji spędziła 29 lat, głównie w Ucel. Jedynie w latach II wojny światowej przebywała w domu w Origny (1940-1942). Powróciła do Polski 2 VII 1959. Lata 1959-1962 spędziła w Łodzi, pracując w domu przy ul. Obywatelskiej i w przedszkolu przy ul. Czerwonej. Do Warszawy przyjechała 5 I 1962 i tu pozostała już do śmierci. Przez 7 lat pracowała na plebanii parafii M. B. Loretańskiej w Warszawie przy ul. Ratuszowej, gdzie proboszczem był wówczas ks. Stefan Niedzielak, późniejszy męczennik. Księża ją ogromnie cenili, lubili i szanowali. Była uczynna, opiekuńcza, solidna w pracy i pogodna. Od 1969 pracowała jako refektarka w domu warszawskim. Dała się poznać jako osoba dobra, życzliwa dla wszystkich, zgodna we współpracy z innymi. Była też wielkim oparciem dla młodocianej krewnej, chorej na białaczkę, przebywającej w szpitalu warszawskim, daleko od rodziców. Odwiedzała ją, pocieszała, pisywała listy. Przeżyła głęboko jej śmierć. Wracając 4 XII 1986 ze szpitala, uległa ciężkiemu wypadkowi. Wysiadała z autobusu, którego drzwi zbyt szybko zostały zamknięte, tak że upadła na ulicę. Miała uraz czaszki i zmiażdżoną stopę. Leżała w szpitalu, a potem długo cierpiała z powodu chorej nogi. Z wielką wyrozumiałością mówiła o kierowcy autobusu i przyczyniła się do jego uniewinnienia. Od tego czasu zaczęła jednak coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Mimo nękających ją dolegliwości fizycznych była uśmiechnięta, radosna i dowcipna. Lubiła śpiewać i gdy nadarzyła się okazja, zabawiała siostry wesołymi piosenkami czy wierszykami. Umiała żartować z samej siebie. Była człowiekiem głęboko pobożnym i skromnym, chwalącym Boga radosną służbą ludziom. Zapadła ciężko na zdrowiu 2 dni przed śmiercią. Z wiarą przyjęła sakrament chorych. Zdawała sobie sprawę, że odchodzi do Pana, i z całą prostotą obiecywała siostrom pamięć po tamtej stronie. Zmarła w dniu M. B. Fatimskiej, pozostawiając po sobie wspomnienie siostry pełnej serdeczności, pogody i dobroci. Spoczywa w grobowcu urszulańskim na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

 

Czytany 1960 razy