s. Jolanta Olech USJK
Warszawa
Jak być przełożonym dziś?
Najuczciwszą odpowiedzią na to pytanie byłoby: nie wiem! Nie ma gotowych recept. Mamy dzisiaj, co prawda, bardzo wiele dokumentów, opracowań, konferencji, mających za zadanie ułatwienie zrozumienia istoty przełożeństwa, zadań, jego roli w życiu konsekrowanym. Mamy różnorakie wskazania, zachęty, czasem reprymendy. Sądzę jednak, że każdy, kto choć przez jakiś czas był przełożonym na jakimkolwiek szczeblu, doświadcza pewnego poczucia zagubienia i chaosu, a często – swego niedorastania do ogromu wymagań i zadań, jakie stoją przed nim, i musi na co dzień konfrontować się z wymaganiami swej posługi, z Ewangelią, nauczaniem Kościoła, charyzmatem i sobą samym.
Współczesna kultura nie najlepiej znosi autorytet władzy. Z drugiej strony oczekuje i potrzebuje przywództwa. Odczuwamy to również w naszych wspólnotach zakonnych.
Modele sprawowania posługi przełożeńskiej w naszym konsekrowanym życiu, jak wszystko co ludzkie, zmieniają się. Obserwujemy to na przestrzeni ostatnich dziesiątków lat niemal „gołym okiem”. I choć formy ulegają przemianom tym szybszym, im szybsze są przemiany mentalnościowe i kulturowe w świecie, w którym żyjemy, to jako element trwały powinny w naszym życiu pozostawać podstawowe źródła i punkty odniesienia. Tam, gdzie się o to troszczymy, współczesne spojrzenie na przełożeństwo w życiu konsekrowanym zawiera elementy tradycji przy jednoczesnej nowości w rozłożeniu akcentów i proponowaniu form sprawowania posługi przełożeńskiej.
Patrząc na wymagania stawiane przełożonym, można sobie łatwo wyrobić zdanie, że przełożony to figura, która powinna być doskonałością pod każdym względem, może nawet dyskretnym taumaturgiem w stosunku do siebie i do innych: świetnym psychoterapeutą, lekarzem dusz, a jednocześnie skutecznym menadżerem... Czasem powinien tak być, jakby go nie było... Ale gdzie szukać i skąd brać takie doskonałości? A przecież idea wspólnot życia konsekrowanego bez przełożonych wydaje się fikcją[1] i nie uzyskała akceptacji Kościoła[2].
Nie jest moim zamiarem przedstawienie wykładu na zadany temat ani też poszukiwanie recept. Pragnę jedynie dokonać pewnej refleksji, dotyczącej wizji zadań przełożonego, poruszyć sprawy, które wydają mi się istotne właśnie w perspektywie naszego dziś.
Przełożeństwo jest misją
otrzymaną od Boga przez posługę Kościoła[3]. W różnych instytutach zakonnych procedury związane z mianowaniem czy wyborem przełożonych różnych szczebli różnią się. I choć często związane są z głosowaniem, a niemal zawsze – z konsultacją członków wspólnoty, ten element misji, otrzymanej od Boga przez posługę Kościoła, pozostaje zasadniczym momentem. Można powiedzieć po prostu, że niezależnie od tego, jak bardzo demokratyczna jest procedura wyboru przełożonego, wraz z mianowaniem natura tej posługi zmienia się od strony prawnej i teologicznej. Wspólnota zakonna bowiem ma swoją określoną tożsamość[4]. Nie jest wolnym i prywatnym stowarzyszeniem osób, ale ma swe własne miejsce w Kościele ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Misja przełożonego nie jest więc mandatem otrzymanym od wyborców lub też osoby powołującej na dane stanowisko, jak to się dzieje w strukturach świeckich instytucji, ale jest powierzeniem zadań przede wszystkim o charakterze duchowym wobec osób i wspólnoty w logice komunii, która ma charakteryzować cały Kościół. Dobrze jest o tym pamiętać, szczególnie wobec pokus sprowadzenia roli przełożonego do roli lidera w świeckim tego słowa znaczeniu. Wspólnota chrześcijańska nie jest anonimową grupą osób, od samego początku dano jej bowiem przewodników, którym – jak napomina Apostoł [Paweł] – należy się poważanie, szacunek i miłość[5].
Jednocześnie logika komunii sprawia, że zarówno przewodnicy, jak i tzw. podwładni, każdy na swój sposób, uczestniczą w tej samej misji, jaką wspólnota ma do wypełnienia w Kościele z Bożego mandatu. Powinni żyć tym samym posłuszeństwem. Są częściami tej samej całości. Pozostają w relacji podporządkowanej zadaniom, jakie Bóg stawia całej wspólnocie w porządku świętości i ewangelizacji. Nie jest to relacja wyższości, przywilejów, dominowania, lecz relacja braterstwa; nie są powołani do panowania czy dominacji nad człowiekiem, ale do służby człowiekowi. U nas bowiem ma być nie tak[6], jak w wielu świeckich instytucjach.
Bóg dla realizowania swoich celów wybiera tych, których On sam chce[7]. Po ludzku, w toku rozeznawania bierze się, oczywiście, przed nominacją wiele czynników pod uwagę, oceniając według naszych kryteriów przydatność kandydata czy kandydatki do zadania, które chce się powierzyć, ostatecznie jednak wybór należy do Boga i to On wraz z zadaniami daje odpowiednie łaski, aby te zadania mogły być skutecznie wykonane. W logice Bożej nie zawsze najlepsi według ludzkich kryteriów nadają się do tej roli. Bóg bowiem – jak mamy tego dowody w Słowie Bożym – często wybiera to, co słabe[8], aby swoje plany zrealizować. Dlatego ważne jest, aby przełożony miał głęboką świadomość, że jest narzędziem w ręku Pana, a nie suwerennym władcą. Im lepsze i posłuszniejsze jest narzędzie, tym lepsze rezultaty. Św. Urszula Ledóchowska w pismach pozostawionych przełożonym ogromny naciska kładła na pokorę i właśnie na świadomość bycia narzędziem w rękach Boga. Może warto o tym pamiętać szczególnie dziś, gdy ulegając, często bezkrytycznie, wpływom różnych teorii zarządzania, patrzymy bardziej na kryteria ludzkie i zasady skutecznego kierowania (a czasem manipulowania) ludźmi niż te, które są potrzebne wspólnocie życia konsekrowanego.
Kanon 618 Kodeksu Prawa Kanonicznego mówi, że: Przełożeni otrzymaną (...) władzę powinni wykonywać
W duchu służby
Sformułowanie to powraca w wielu dokumentach kościelnych, poczynając od Perfectae caritatis[9], i zawiera w sobie istotę problemu: w służbie wspólnocie, aby realizowała te cele, dla których została powołana przez Ducha Świętego w Kościele; w służbie poszczególnym członkom wspólnoty, aby pomagać im w życiu konsekracją i w pójściu drogą, na którą weszli; w służbie Kościołowi, przez posługę którego otrzymujemy mandat i który określa też zakres kompetencji przełożonego. W duchu służby – nie sprowadza się jednak tylko do zakresu kompetencji, uprawnień i form sprawowania władzy. Określa, może nawet na pierwszym miejscu, wewnętrzną dynamikę tej posługi: ewangeliczny duch służby na wzór Jezusa Chrystusa, który powiedział o sobie: Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu[10] i Ja jestem pośród was jako ten, kto służy[11].
Ikoną, która wyraża posługę przełożeńską w duchu ewangelicznym, pozostaje ikona Dobrego Pasterza, który miłuje swe owce, zna je po imieniu, troszczy się o nie, dba o potrzeby każdej w taki sposób, jak ona tego potrzebuje, szczególną troską otacza słabsze, poszukuje zagubionych… I gotów jest dać życie za swe owce[12]. Inna ikona, nawiązująca do tego samego tematu, to ikona Jezusa umywającego nogi swym uczniom: Jeżeli więc ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem[13].
Przestrzeń posługi przełożonych[14] to służba współbraciom (współsiostrom), budowanie wspólnoty, w której szuka się i miłuje przede wszystkim Boga[15], i troska o misję apostolską wspólnoty tak, aby była ona prawdziwym świadectwem ewangelicznym.
W posłudze członkom wspólnoty chodzi przede wszystkim o te strefy naszego życia, które wiążą się z jego najgłębszym celem: głębokie przylgnięcie do życia powołaniem, osobowe dojrzewanie każdego z nas lub – innymi słowy – dążenie do świętości. Oczywiste jest, że przełożony nie może zastąpić nikogo w jego osobistym wysiłku, ale może (i powinien) wspomagać, ukazywać i przypominać cel. Towarzyszyć i umacniać. Co do posługi konkretnemu człowiekowi, napisano wiele na temat charakteru i klimatu wzajemnych relacji, stylu tego posługiwania, zdolności do animowania i współpracy. Nie zamierzam się nad tym zatrzymywać. Wydaje mi się jednak ważne, aby wspomnieć o kilku sprawach.
Warto przede wszystkim pamiętać, że w posłudze konkretnemu współbratu czy współsiostrze chodzi nie tyle o to, aby nam było dobrze razem (choć i to jest ważne), ale aby wspólnie odkrywać plany Boże wobec konkretnego człowieka i szukać najlepszych sposobów ich realizowania; żeby odkrywać wspólnie wolę Bożą w naszej codzienności; aby troszczyć się o słuszne potrzeby każdego, przede wszystkim duchowe; żeby szczególnie wspomagać słabszych; żeby szanować i akceptować każdego, starać się odkryć dary, które posiada; uwierzyć, że każdy zdolny jest do wielkich rzeczy, dać szansę, pobudzać kreatywność i zaangażowanie, rozpalać wewnętrzny żar. Oznacza to także: starać się prostować drogi, przywoływać do porządku, mieć odwagę zwrócenia uwagi na to, co nie jest właściwe.
Bardzo ważny jest styl tego działania: nadmierny autorytaryzm odbiera inicjatywę i może prowadzić do bierności; permisywizm, słabość autorytetu – łatwo wytwarza brak poczucia bezpieczeństwa i jest pokusą do tworzenia się alternatywnych ośrodków władzy. Dobra organizacja i klarowny podział kompetencji porządkuje życie wspólnoty i daje poczucie pokoju; chaotyczność, a często rządzenie za pomocą „dekretów” budzi frustrację, odbiera poczucie bezpieczeństwa...
Dzisiaj kładzie się ogromny nacisk na współpracę, współuczestniczenie, pomocniczość. Styl wspólnej pracy od strony przełożonego lepiej określa słowo: animacja i koordynowanie. Umieć tworzyć klimat sprzyjający wzajemnej wymianie i współodpowiedzialności, umożliwiać udział wszystkich w sprawach ich dotyczących, zachęcać braci do podejmowania odpowiedzialności za siebie i za innych, pobudzać inicjatywę, słuchać, korzystać z rady, popierać harmonijną współpracę, (…) prowadzić dialog, (…) dodawać odwagi (…), ukazywać nowe horyzonty[16]. Umieć wreszcie dawać odpowiedzialność, delegować kompetencję, aby w ten sposób pobudzać ludzi do odpowiedzialności i podejmowania zadań. Przełożony jednak powinien też mieć odwagę rozliczyć z danych zadań.
Każde zgromadzenie zakonne ma swoje wypróbowane sposoby realizowania zasady współpracy, współuczestniczenia i wspólnotowego rozeznawania: rady na różnych szczeblach, zespoły robocze, formy konsultacji, wspólne programy, spotkania wspólnotowe... Trzeba z nich z przekonaniem korzystać. Czasem jest tak, że szukamy szczególnych form animacji i partycypacji, zaniedbując te, które mamy w naszych tradycjach. Może tylko trzeba przywrócić im ducha i ukazać motywacje. Są to bowiem podstawowe środki realizowania zasady uczestnictwa w duchu charyzmatu. Nie działają one jednak w sposób automatyczny. Wymagają przemyślanej strategii, kompetencji, cierpliwości w poszukiwaniu rozwiązań i dużej dozy mądrości. Poszczególne struktury muszą też mieć jasno określone kompetencje. Niejasności bowiem w tej dziedzinie mogą łatwo prowadzić do napięć i trudności, a co za tym idzie, do nieufności. Wielką rolę odgrywa we wspólnej pracy właściwa informacja od przełożonego do wspólnoty i w odwrotnym kierunku.
Mówi się, że relacje międzyludzkie można podzielić na dwa typy: współpracy i współzawodnictwa, rywalizacji. Pierwszy typ tworzy klimat wzajemnego zaufania, szacunek i gotowość do oddania w służbie wspólnoty swych talentów i darów. Buduje się wtedy prawdziwą braterską w Chrystusie wspólnotę[17]. Drugi – niesie ze sobą cały zestaw zachowań i postaw egocentrycznych: walkę o dominację, ochronę własnych interesów, konflikty... W praktyce naszego życia pragniemy, aby było w nim najwięcej tego pierwszego, ale trzeba umieć dostrzec i rozeznać elementy tego drugiego stylu, aby szukać przyczyn takich postaw, z pokorą uznać swe braki i zaczynać z cierpliwością i ufnością na nowo.
Jeśli chodzi o odpowiedzialność za misję apostolską wspólnoty, przełożony powinien przede wszystkim dobrze znać charyzmat, a w nim zadania apostolskie. Punktem wyjścia pozostaje bowiem plan Boży wobec wspólnoty i poszczególnych jej członków. Także i w tej dziedzinie każde zgromadzenie ma swoje własne zasady. Na ogół jednak do przełożonego należy koordynowanie prac wewnątrz i na zewnątrz wspólnoty, właściwe rozeznanie możliwości ludzi mu powierzonych, a przede wszystkim zdolność do właściwego rozeznania spraw i problemów oraz podjęcia właściwych decyzji, oczywiście dokonując konfrontacji z wolą Bożą. Brak jasnych decyzji, lęki, zbyt długo trwające niepewności odbijają się w negatywny sposób na życiu wspólnoty.
Bycia przełożonym w duchu ewangelicznej służby trzeba:
Uczyć się
Dobrze jest znać współczesną wiedzę z dziedziny psychologii, socjotechniki, dynamiki grupy czy psychologii komunikacji. Niewątpliwie pomaga to zarówno w zrozumieniu siebie samych, własnych braków i ograniczeń, jak i w pracy z innymi. W dzisiejszych czasach, w których psychologia w różnych swych odgałęzieniach staje się czasem wielkim guru naszego życia, wydaje mi się niezmiernie ważne, aby wyrabiać w sobie zmysł krytyczny i w wielkiej ofercie, którą otrzymujemy także w środowiskach kościelnych i zakonnych, umieć brać, co dobre oraz pożyteczne, nie zapominając o tym, co najważniejsze.
W szkole Jezusa i Ewangelii
Jezus sam siebie stawia nam za wzór. Była o tym mowa wyżej. Uważna lektura Ewangelii, Listów i Dziejów apostolskich pokazuje pociągającą wizję chrześcijańskiej wspólnoty, a w tej perspektywie – pedagogikę posługi przełożeńskiej. Jezus swymi słowami i postępowaniem w radykalny sposób podważa świecki sposób widzenia przełożeństwa. Uczy przykładem. Sam czyni się Bratem, Pasterzem, posługującym. Wyjaśnia. Ukazuje logikę inną niż znana uczniom z doświadczeń życia – logikę, która nie jest wcale dla nich oczywista, a wręcz trudna do zrozumienia[18] i zaakceptowania.
Pragnę wskazać na niektóre tylko elementy tej pedagogiki:
- Jezus ukazuje siebie jako tego, który jest Synem Bożym i został posłany przez Ojca. Pozostaje w stałej relacji synostwa i posłuszeństwa wobec Ojca. Jego pokarmem[19] jest pełnić wolę Ojca. Można powiedzieć, że wola Ojca w każdym momencie jest regułą Jego życia, opcją fundamentalną całego ziemskiego życia Jezusa. Jan przypomina Jego słowa: z nieba zstąpiłem nie po to, by pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał[20]. Tej postawy synowskiego oddania i posłuszeństwa, wypływającego z miłości do Ojca, pragnie uczyć swych uczniów. Stąd w życiu i pracy przełożonego podstawowym zadaniem jest słuchanie i szukanie woli Bożej dla siebie, dla współbraci, dla wspólnoty oraz przyjmowanie[21] jej. Wymaga to stałej prośby do Ducha Świętego o Jego dary i asystencję.
- Posłuszeństwo Ojcu, słuchanie i szukanie Jego woli (dziś powiedzielibyśmy: zdolność do rozeznawania) – dokonuje się to przede wszystkim w intymności modlitwy. Jezus tyle razy w momentach szczególnie ważnych modli się do Ojca. Przełożony musi być człowiekiem wiary i modlitwy.
- Jezus pokazuje siebie jako wzór relacji z ludźmi. Jeśli ja, jako Mistrz i Nauczyciel, to czynię, to i wy czyńcie tak samo. W tych relacjach zasadniczym rysem jest świadomość, że wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga (to jest fundament braterstwa), stąd wypływa szacunek i wzajemna miłość. A więc nie poddani, ale współbracia i współsiostry. Jeśli przełożony jest pierwszy, to w posłudze i odpowiedzialności za... A jednocześnie to ten, którzy zna dobrze cel, stara się miłować więcej[22], wspomaga braci w wierze i prowadzi, jak dobry pasterz, konsekwentnie i z odwagą. Każdy z członków wspólnoty ma w sercu i myślach Jezusa swoje jedyne i niezastąpione miejsce. Dobry pasterz zna każdą owcę po imieniu. To nie jest partnerstwo rozmyte w deklaracjach o prawach człowieka, które często nie znajdują pokrycia w rzeczywistości, ale przewodnictwo świadome swych wielkich zadań i pokorne wobec nich.
- Byłoby niewątpliwie ciekawą rzeczą prześledzenie wątków ojcowskich (i macierzyńskich) w pedagogice Jezusowej, naznaczonej ogromnym ciepłem i miłością w stosunku do uczniów (Dzieci, macie coś do jedzenia?[23]; troska o ich wypoczynek, gdy są zmęczeni[24], uczestniczenie w radości, gdy wracają z misji i in.). Jest to jednak miłość wymagająca i ukierunkowana ku wiecznemu dobru człowieka. Nie paternalizm czy maternalizm, lecz – używając modnych określeń – wspomaganie rozwoju i prowadzenie ku celom ostatecznym, ale z całym ciepłem i miłością.
Według wskazań Kościoła
Nie wiem, czy kiedykolwiek w historii Kościoła zakonnicy otrzymali tyle dokumentów i tyle wskazań, mówiących o ich życiu, co dziś. We wszystkich niemal, ze względu na rolę przełożonego we wspólnocie, powracają wskazania związane z posługą przełożeńską. Nie sądzę, aby było moim zadaniem przypominanie ich wszystkich. Odpowiednie rozdziały z Kodeksu Prawa Kanonicznego podają je w ogromnej syntezie, wskazując zarówno na elementy prawne, jak i duchowe[25], tak co do kompetencji, jak i co do stylu sprawowania władzy. Trzeba je po prostu znać, medytować i starać się nimi żyć. W ogólnym zarysie można by chyba powiedzieć, że z głębokiego przekonania o potrzebie i szczególnej roli władzy w Kościele wypływa troska o to, aby była ona sprawowana we właściwy sposób, w zgodzie z Ewangelią, w perspektywie zbawczej misji Kościoła (a w nim misji wspólnot zakonnych), w poszanowaniu niezbywalnej godności człowieka i w kontekście współczesności (lub: znaków czasu).
Problemem naszych czasów jest wielość teorii i ofert, proponowanych dla rozwiązania codziennych problemów człowieka. Dotyczy to także życia wspólnot zakonnych, relacji wzajemnych, autorytetu i stylów jego sprawowania. Oferty te przychodzą ze środowisk świeckich, ze współczesnej kultury, ale można je też znaleźć w różnych środowiskach kościelnych i zakonnych. I dlatego wydaje mi ogromnie ważne powtórzenie, że trzeba się wielu propozycjom przyjrzeć, czasem wziąć to, co pożyteczne, ale przede wszystkim znać nauczanie Kościoła i trzymać się tego nauczania.
Cytowany już dokument Życie braterskie we wspólnocie w rozdziale o Władzy w służbie braterstwa[26], podkreślając zmiany, jakie nastąpiły w ostatnich dziesięcioleciach, mówi, że: rezultaty tych doświadczeń prowadzą stopniowo do odkrycia potrzeby i roli przełożonych w powiązaniu z całą tradycją życia zakonnego[27]. Zasadnicze zadania władzy, w zgodzie z tradycją i nauczaniem Kościoła, zostają określone jakby w trzech kategoriach: władza duchowa w służbie rozwoju życia duchowego, wspólnotowego i apostolskiego wspólnoty i poszczególnych członków, władza źródłem jedności, władza, która potrafi podjąć decyzję i doprowadzić do jej realizacji. Czasem paraliżuje nas strach przed decyzją, odpowiedzialnością za nią i niepowodzeniem. To normalne. Ale jeśli nie podejmiemy decyzji, cała wspólnota z tego powodu cierpi.
Na drodze charyzmatu
Skoro istnieją różne posłannictwa, są też różne typy wspólnoty i różne style sprawowania władzy. Stąd w życiu zakonnym przewidziane są odmienne koncepcje i sposoby sprawowania władzy, określone przez odpowiednie prawo własne[28]. To charyzmat konkretnego instytutu staje się tą melodią, która nadaje specyficzny koloryt życiu poszczególnych zgromadzeń zakonnych. Jest on jednocześnie wpisany głęboko w tę pierwszą intuicję, otrzymaną przez założycieli od Ducha Świętego, a więc modeluje tożsamość wspólnoty. Dotyczy to także posługi przełożeńskiej i odnosi się do sposobu powoływania przełożonych różnych szczebli i do ich kompetencji; często określa kryteria wymagane od osób, zasady współpracy i współuczestniczenia. Określa zadania o charakterze duchowym. Wskazuje na styl sprawowania posługi. Jest zwykle zapisany w konstytucjach, dyrektoriach, zwyczajach. Wiele zgromadzeń posiada na ten temat bogate wskazania założycieli. Najczęściej oni sami są wzorem, jak być powinno w naszych wspólnotach. Istnieje na ogół dobrze ugruntowana tradycja, sprawdzona i potwierdzona życiem pokoleń. W ten kontekst wchodzi każda osoba powołana do posługi przełożeńskiej i z niego powinna czerpać konkretne wskazania, natchnienia i rady do swej pracy.
W czasach przemian i transformacji, w jakich żyjemy, istnieje niebezpieczeństwo, że w zapale szukania nowych, lepszych dróg zostaną zarzucone te, które może pokryte są patyną czasu, ale zawierają w sobie wiele mądrości. Dzisiaj jesteśmy na pewno mądrzejsi o kilka dziesiątków lat posoborowych poszukiwań i zmagań. Może łatwiej odróżnić to, co powinno było ulec zmianie, od tego, co trzeba odnowić i uczynić bardziej ewangelicznym i bardziej skutecznym. Ważne jest jednak, aby odbywało się to w sposób refleksyjny, ukierunkowany na zrozumienie, dlaczego jakieś formy istniały i czemu miały służyć. Może czasem stara forma powinna zostać na nowo wypełniona treścią? A może już nie przylega do współczesności i trzeba by zastąpić ją inną, bardziej odpowiadającą potrzebom? I to dobrze. Najgorszym scenariuszem jest pozostawienie pustki – w nadziei, że sama się czymś wypełni. Czasem też w tym poszukiwaniu zbyt łatwo ulegamy nowościom i modom, które nie korespondują z chrześcijańską wizją przełożeństwa.
W stosunku do wspólnoty i jej członków przełożony jest tym, który powinien z przekonaniem żyć charyzmatem swego instytutu, ukazywać go innym w sposób porywający i piękny, aby pogłębiać miłość i budzić żar. Do niego należy czuwanie nad tym, aby wspólnota żyła swym dziedzictwem, a jej dzieła apostolskie były realizacją charyzmatu. Wspólnie ze współbraćmi (współsiostrami) troszczy się o to, aby trzymając się starej drogi, żyć życiem nowym[29], aby wierność charyzmatowi była dynamiczna, otwarta na nowe czasy i nowe potrzeby. Życie charyzmatem nie jest bowiem powielaniem, lecz aktualizowaniem, wcielaniem tu i teraz tego, co jest dziedzictwem instytutu.
We współczesności
Dokumenty przygotowawcze do Synodu Biskupów na temat życia konsekrowanego (1994) przypomniały, że dwojaka wierność Bogu i ludzkości, która powinna towarzyszyć życiu konsekrowanemu, rozbłysła w sposób jedyny w osobie, słowie i życiu Jezusa, Syna Ojca i Syna Człowieczego, pozostanie drogą przedstawioną przez Sobór dla głębokiej odnowy i autentycznego przystosowania życia konsekrowanego[30]. Ta współczesność jest naszym naturalnym środowiskiem. Innego nie mamy. Została nam dana i zadana jako miejsce uprzywilejowane naszego życia i działania w duchu Chrystusowym. Szybkość przemian czasem budzi lęk. Na naszych oczach dokonują się głębokie transformacje w sprawach, które wydawały się nienaruszalne. Tworzy się nowy świat, którego najlepszym obrazem byłby chyba ocean – trudno objąć spojrzeniem i wszystko jest w ruchu. Stąd potrzeba realistycznego spojrzenia na współczesną społeczność i kulturę, aby widzieć w niej to, co jest pozytywne, co jest zapowiedzią dobrych kierunków, i to, co jest negatywne, wypływające z odwiecznej obecności zła i grzechu. Wiemy jednak dobrze, że nie da się opisać świata w kategoriach bieli i czerni. Wiele wartości i sytuacji zawiera i zagrożenia, i nadzieje na dobro. Stąd słuszny jest postulat wspomnianego dokumentu, rozbudowany w porywającą wizję w adhortacji Vita consecrata, aby kultura humanistyczna była ewangelizowana w swoich korzeniach przez tych, którzy zamierzają naśladować Chrystusa i służyć jego planowi zbawienia[31].
Nie czuję się powołana, aby podjąć ten temat w całej jego rozciągłości. Kilka tylko uwag związanych bardziej bezpośrednio z posługą przełożeńską:
- Kultura zachodnia, do której należymy, opiera organizację życia społecznego na demokracji. Z przekonaniem też stara się ją wprowadzać w innych częściach świata (patrz: sytuacja Bliskiego Wschodu). I chociaż coraz częściej podnoszą się głosy pokazujące słabości demokracji, szczególnie w wydaniu laickim, to trzeba powiedzieć, że do dziś nie wynaleziono systemu lepszego i skuteczniej chroniącego prawa człowieka. Rodzą się pokusy, aby ten system uznać również za najlepszy dla naszych wspólnot zakonnych. Stąd pokusa stawiania woli większości na najwyższym miejscu. Stąd pokusa sprowadzania roli przełożonego do roli lidera, odpowiadającego przed tymi, którzy go wybrali, i działającego zgodnie z ich wolą. Stąd często rewindykacje i frustracje zarówno przełożonych, jak i członków wspólnoty. Być może jest to naturalna reakcja na pewien model życia zakonnego z przeszłości, zbyt hierarchiczny i uporządkowany „pionowo”. Jak pisałam wyżej, dzisiaj we wszystkich instytutach istnieją procedury demokratyczne w organizowaniu życia wspólnego, pracy, powoływaniu odpowiedzialnych. Jednak modelem naszego życia nie jest demokracja, lecz komunia i braterstwo, z Panem i Mistrzem w centrum. Nie jest niewątpliwie łatwe przełożenie tego na język praktyki, ale konieczne, abyśmy odpowiedzieli na nasze powołanie i byli jednocześnie znakiem, że braterstwo jest możliwe również we współczesnym świecie. Musimy jednocześnie wiedzieć, że każdy z członków wspólnoty pragnie i ma prawo do tego, aby uczestniczyć czynnie w jej życiu. Dlatego przełożony sam powinien dobrze rozumieć, o co w jego posłudze chodzi. Musi mieć odwagę, aby nie ulegać presjom i siłom odśrodkowym, ale „trzymać się” Ewangelii, Kościoła i charyzmatu. A świadom swoich ograniczeń i słabości, w Bogu pokładać nadzieję[32].
- Z poprzednim punktem wiąże się wspomniany już wyżej problem autorytetu, a raczej alergii na autorytet. Wydaje się, że tendencje zmierzające do organizowania wspólnot życia zakonnego bez przełożonych albo z przełożonymi dyżurnymi, zmieniającymi się co jakiś czas, już przemijają. Doświadczenia życia świeckiego z pewnością nie budzą w nas zaufania do autorytetów, a raczej przeciwnie – przekonanie, że podstawowym ubóstwem naszego czasu jest brak autorytetów. W naszych środowiskach istnieje też ciągle pokusa, aby dystansować się wobec autorytetu, postrzegając go w kategorii „oni”, z innej półki... Oczywiście, dałoby się na pewno odnaleźć motywacje i dynamizmy, przynoszone często ze świata, leżące u podstaw tych przekonań (nie zawsze werbalizowanych, ale obecnych). Często jednak wynikają z trudu, z jakim wchodzą do naszej świadomości i naszej praktyki elementy współpracy, partycypacji, pomocniczości, działania razem. Sądzę, że trzeba też ciągle na nowo powracać w formacji do właściwej teologii wspólnoty jako komunii i braterstwa i szukać konkretnych sposobów, niekoniecznie z najwyższych pięter, aby ta teologia stawała się konkretem w naszym życiu. I zdawać sobie sprawę, że „świat” jest obecny na różne sposoby w naszym życiu, a nie zawsze to my jesteśmy ewangelizatorami świata, lecz nierzadko kierunek jest odwrotny. Oczywiście, w tym odbudowywaniu autorytetu dużą rolę odgrywa sama osoba przełożonego. Nie chodzi o to, by był doskonały, ale by był człowiekiem zdolnym do przemiany i nawrócenia.
- Przemiany kulturowe dotknęły w bardzo głęboki sposób wizję człowieka i wiele instytucji ludzkich do tej pory niemal nienaruszalnych (np. tożsamość rodziny). Zostały podważone tradycyjne hierarchie wartości. Akcenty dotyczące celów życia człowieka przesuwają się na wartości indywidualistyczne. Kilka spraw z tego koszyka: niezbywalne prawa człowieka a dynamizm ślubów zakonnych, będących przecież dobrowolną ofiarą z siebie samego, z tego wszystkiego, co moje... Święte prawo do wolności a podporządkowanie się – przecież świadome i dobrowolne – wymaganiom życia zakonnego... Po prostu posłuszeństwo? Oczywiście, posłuszeństwo przedstawiane w sposób integralny, całościowy, ukierunkowane ku Ojcu i dzielone z braćmi i siostrami w tej samej misji zbawczej, a nie zredukowane do słuchania ludzi (choć to też ważne). Afirmacja i realizacja siebie a poszukiwanie Bożego projektu wobec mnie i mojej wspólnoty... Nasza kultura jest kulturą dnia dzisiejszego – na teraz, na dziś. Przeszłość nie interesuje, przyszłości się lękamy. Ma to swoje dobre strony, np. spontaniczność, ale jak w tej kulturze żyć wiernością i wychowywać do wierności? I jeszcze wiele innych kwestii, z którymi mamy przecież do czynienia na co dzień. Ale w tej dziedzinie dotykamy sprawy, o której była mowa wyżej: proces tworzenia się nowych wartości uświadamia nam jednocześnie, jak wiele dobra dokonuje się w świecie i Kościele. Wystarczy spojrzeć na praktyczne skutki przemian posoborowych, na rozwój teologii, na pogłębioną wrażliwość na potrzeby ludzi, na opcję na rzecz ubogich naszych czasów... Może nie zawsze odczytujemy to jako już wypełnione w sposób doskonały, ale to wszystko istnieje i postępuje naprzód. Również w naszych wspólnotach. Sądzę, że jednym z zadań przełożonego mogłoby być także i to, aby umieć czytać znaki czasu, wartości i antywartości, które kształtują naszą epokę; pomóc braciom w interpretowaniu ich według klucza Ewangelii i zachęcić do ewangelizacji przez modlitwę, ofiarę, świadectwo, pracę. Wartości i antywartości (…) wpływają w sposób nieunikniony na życie wszystkich, a więc także Kościoła i wspólnot zakonnych[33]. Mogą być ewangelicznym zaczynem, ale mogą też prowadzić do przystosowania się do zasad i logiki tego świata, a wtedy wiodą do zamierania. Wiele zależy od przełożonego i od solidnej formacji, za którą jest przecież odpowiedzialny.
- I ostatnia sprawa – to środki masowego przekazu i nowe formy komunikacji. To wielkie osiągnięcia współczesnego świata, które mogłyby przyspieszyć budowanie jedności w rodzinie ludzkiej i stać się np. potężnym środkiem ewangelizacji. Wiemy jednak, że tak nie jest. Ten orwellowski Wielki Brat i Wychowawca stał się potężnym konkurentem w kształtowaniu mentalności, w budowaniu hierarchii wartości, propagowaniu stylów życia, selekcji informacji, tworzeniu rzeczywistości według wzorów (czyich?). Jest obecny w naszym życiu i byłoby naiwnością postulowanie, aby go usunąć. I nie o to chodzi. Ale co zrobić, aby wykorzystując go do dobrych celów, ograniczyć wpływy negatywne? Sądzę, że mądra formacja i odważny przełożony we współdziałaniu ze wspólnotą ma tu wielką rolę do spełnienia, szczególnie wobec młodszych.
Na koniec pragnę powrócić do dokumentu Życie braterskie we wspólnocie, który mówi: Ideał wspólnotowy nie może przysłaniać faktu, że każda rzeczywistość chrześcijańska budowana jest na ludzkiej słabości. «Wspólnota idealna», doskonała jeszcze nie istnieje (nie istnieje też przełożony idealny): doskonałe obcowanie świętych jest celem, który osiągniemy w niebieskim Jeruzalem.
Nasz czas jest czasem wznoszenia, nieustannego budowania, zawsze można coś ulepszyć i dążyć razem do wspólnoty, która umie przebaczać i kochać. Wspólnoty bowiem nie są w stanie uniknąć wszelkich konfliktów. Jedność, którą powinni tworzyć, jest jednością ustanowioną za cenę pojednania. Ta niedoskonałość wspólnot nie powinna jednak zniechęcać.
Wspólnoty codziennie podejmują na nowo swoją wędrówkę, umocnione nauczaniem apostołów: «W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie!» (Rz 12, 10); «Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach!» (Rz 12, 16); «przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was» (Rz 15, 7); «upominajcie się wzajemnie» (por. Rz 15, 14); «czekajcie jedni na drugich» (por. 1 Kor 11, 33); «miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie» (Ga 5, 13); «zachęcajcie się wzajemnie» (1 Tes 5, 11); «znoście siebie nawzajem w miłości» (por. Ef 4, 2); «Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie nawzajem» (Ef 4, 32); «Bądźcie (…) poddani w bojaźni Chrystusowej» (Ef 5, 21); «módlcie się jeden za drugiego» (Jk 5, 16); «przyobleczcie się w pokorę jedni wobec drugich» (por. 1 P 5, 5); «miejmy jedni z drugimi współuczestnictwo» (por. 1 J 1, 7); «nie ustawajmy w czynieniu dobra, przede wszystkim naszym braciom w wierze» (por. Ga 6, 9-10)[34].
I nie ustawajmy w drodze...
Pniewy, 26 sierpnia 2004
W uroczystość Najświętszej
Maryi Panny Częstochowskiej
[1] Por. Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Życie braterskie we wspólnocie, «Congregavit nos in unum Christi amor», Rzym, 2 lutego 1994, 48.
[2] Por. Velasio De Paolis, La Vita consecrata nella Chiesa, EDB, Roma, 1992, s.182.
[3] Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 618.
[4] Por. np.: Sobór Watykański II, Dekret o przystosowanej do współczesności odnowie życia zakonnego Perfectae caritatis, 2-3.
[5] Życie braterskie we wspólnocie, 48.
[6] Łk 22, 26.
[7] Por. Mk 3, 13.
[8] Por. np.: 1 Kor 1, 25; 2 Kor 11, 30; 2 Kor 12, 9; Łk 1, 48.
[9] Perfectae caritatis, 14.
[10] Mk 10, 45.
[11] Łk 22, 27.
[12] Por. J 10, 1-18; Ez 34.
[13] J 13, 14-15.
[14] Por. Życie braterskie we wspólnocie, 49.
[15] Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 619.
[16] Życie braterskie we wspólnocie, 50.
[17] Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 619.
[18] Por. np. scena z synami Zebedeusza (Mk 10, 35-45).
[19] J 4, 34.
[20] J 6, 38; por. Hbr 10, 5.7.
[21] Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 618.
[22] Por. J 21, 15.
[23] J 21, 5.
[24] Por. Mk 6, 31.
[25] Np. kan. 619.
[26] Por. 47-53.
[27] Życie braterskie we wspólnocie, 48.
[28] Tamże, 49.
[29] Św. Aniela Merici, Rady, Rada VII.
[30] Życie konsekrowane i jego misja w Kościele i w świecie, Instrumentum laboris na IX Zgromadzenie Zwyczajne Synodu Biskupów, Libreria Editrice Vaticana 1994, 14.
[31] Tamże, 17.
[32] Por. np.: Ps 130, 5.
[33] Życie braterskie we wspólnocie, 1 b.
[34] Tamże, 26.