×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

piątek, 07 październik 2011 21:49

GARCZEWSKA Janina Helena, s. M. Blandyna od Najśw. Serc Jezusa i Maryi

ur. 31 XII 1918 w Szalonkach, pow. Nieszawa,
wst. 20 XI 1938 w Pniewach,
I śl. 15 VIII 1946 w Pniewach, 
nr w księdze prof. 1000
+ 21 X 1998 w Łęczycy.
Spoczywa na cmentarzu: Łęczyca

Była siódmym dzieckiem Wacława i Antoniny z d. Gawrońskiej. Ojciec był ogrodnikiem. W 1932 ukończyła szkołę powszechną w Kościelnej Wsi. Nie mając możliwości dalszego uczenia się, pomagała matce w pracy domowej i od niej uczyła się szycia. Mając 17 lat, opuściła dom rodziny i zamieszkała u swej zamężnej siostry w Aleksandrowie Kuj., by pomagać w prowadzonym przez nich sklepie. Tam zetknęła się po raz pierwszy z zakonnicami, pracującymi w szpitalu. Należała do Milicji Niepokalanej i do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej. Odprawiając rekolekcje dla młodzieży, powzięła decyzję służenia Bogu w zakonie. Adres do Pniew otrzymała od sióstr karmelitanek z Poznania. W Pniewach została przyjęta do Zgromadzenia w 1938. W związku z wybuchem II wojny światowej została 1 IX 1939 wysłana jako kandydatka do Sokolnik Wlk., gdzie spędziła trudny czas okupacji niemieckiej. Do Pniew wróciła w VIII 1945 i rozpoczęła nowicjat, który zakończył się złożeniem profesji zakonnej. W 1947-1975 przebywała w Chartowie, pracując w domu dziecka. Kochała tę placówkę; często później pamięcią wracała do pracy w tym domu, martwiła się koniecznością jego likwidacji. Po 3-miesięcznym pobycie w domu poznańskim przyjechała do Łęczycy, gdzie pozostała już do końca życia. Całe serce i wrodzone zdolności wychowawcze oddała najmłodszym dzieciom: w żłobku i przedszkolu. Była tu - w zależności od sytuacji - babcią i mamą, która ocierała łzy, pocieszała, zabawiała i wychowywała, a wszystko było przeplatane modlitwą za Kościół, za Zgromadzenie oraz za rodzinę, którą bardzo kochała. W najtrudniejszych momentach była naszym pogotowiem ratunkowym - powiedział ktoś z rodziny, a bliscy odwiedzali ją często i zawsze mieli jej coś do powierzenia, do załatwienia. Drugim nurtem jej życia było cierpienie, powodowane chorobą. Tak było w młodości i tak było zwłaszcza pod koniec życia. Świadomie wychodziła naprzeciw woli Bożej. Tak bardzo wiele w życiu od Boga i w Zgromadzeniu otrzymałam, że tylko mogę dziękować, dziękować, dziękować..., a jeśli Pan Bóg chce, żebym cierpiała - niech i za to będzie uwielbiony! - napisała. Była twarda dla siebie, z heroicznym wprost wysiłkiem starała się wykorzystać dobrze każdą chwilę; każda ulga w cierpieniu była odpowiednia, by sięgnąć drżącymi od wysiłku rękami po brewiarz czy różaniec. Kiedy mogła jeszcze mówić, ubogacała otoczenie swoim głębokim zjednoczeniem z Bogiem. Pan przyjął ją do siebie w 79 roku życia i w 60 roku powołania zakonnego. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Łęczycy.

Czytany 1361 razy