×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

niedziela, 09 październik 2011 21:26

GRUSZCZYŃSKA Maria, s. M. Lucylla od Najświętszych Serc Jezusa i Maryi

ur. 7 IX 1907 w Bobrownikach nad Prosną, pow. Ostrzeszów,
wst. 14 VI 1930 w Pniewach,
I śl. 15 VIII 1933, 
nr w księdze prof. 430
+ 25 VIII 1987 w Klinice im. A. Gemellego w Rzymie.
Spoczywa na cmentarzu: Rzym - Prima Porta

Córka Kazimierza i Jadwigi z d. Kubiaczyk. Pochodziła z wielodzietnej (9 dzieci) rodziny rolniczej. Po ukończeniu miejscowej szkoły powszechnej pomagała rodzicom w gospodarstwie. Okres kandydatury i postulatu spędziła w Pniewach i we Lwówku. Po odbyciu nowicjatu i złożeniu ślubów została skierowana do Rzymu, dokąd przyjechała 18 IV 1934. W 1934-1940 przebywała w domu dla studentek przy via Regina di Bulgaria, pracując w pralni, a po jego likwidacji wykonywała tę samą pracę w domach: przy via Boccea (1940-1941 i 1945-1947), Salita dei Borgia, gdzie siostry w latach wojny prowadziły pensjonat dla Polek (1941-1942), oraz przy via di Villa Ricotti (1942-1945). W tym też czasie jeździła co tydzień do Nuncjatury Włoskiej przy Watykanie, by pomóc siostrom, które wówczas tam pracowały. W 1947-1955 zajmowała się pracą parafialną w Olivelli (Frosinone), a w 1955-1962 pracowała w przedszkolu w Matrice (Campobasso). Posiadała umiejętności praktyczne i umiała szybko nawiązać kontakty z nowym otoczeniem. Od 1962 aż do śmierci przebywała w Rzymie na Primavalle, pełniąc obowiązki furtianki i pomagając w szwalni i garderobie. Była ruchliwa, czynna, gotowa do drobnych i większych usług. Miała serdeczne i bliskie kontakty, zarówno z dziećmi ze szkoły i przedszkola, jak i z ich matkami. Wszystkich witała serdecznym uśmiechem. Kochała Zgromadzenie, interesowała się pracą sióstr, zwłaszcza na terenach misyjnych, z uwagą śledziła też wydarzenia z życia Kościoła. Poważna choroba serca pojawiła się dość niespodziewanie. Kiedy znalazła się w szpitalu, była zbudowaniem dla pielęgniarek i całego otoczenia, jak również dla licznie ją odwiedzających. Pomimo cierpienia i groźby amputacji nogi nie narzekała. Powtarzała tylko cichutko: Jestem ukrzyżowana..., ale niech się dzieje wola Boża. Zostawiła po sobie jak najmilsze wspomnienie w całej parafii. Spoczywa na rzymskim cmentarzu Prima Porta.

Czytany 1605 razy