×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

niedziela, 04 grudzień 2011 21:18

MIADZIELEC Józefa, s. M. Kryspina od Jezusa w cierniowej koronie,

ur. 12 XI 1898 we wsi Żuki Dolne (par. Hermanowicze), pow. Dzisna,
wst. 21 III 1929 w Czarnym Borze k. Wilna,
I śl. 6 I 1933 w Pniewach,
nr w księdze prof. 399
zm. 25 VIII 1970 w Nałęczowie.
Spoczywa na cmentarzu: Nałęczów

Córka Wincentego i Emilii z Miajłów. Pochodziła z rodziny rolniczej. Uczęszczała do miejscowej szkoły powszechnej, następnie uczyła się krawiectwa. Pobożna i pracowita, przez całe życie wiernie służyła Bogu i śpiewem swoim, jak też pracą ręczną przyczyniała się do pomnożenia chwały Bożej w kościele parafialnym; wywierała też bardzo dodatni wpływ na swe otoczenie. Takie świadectwo wydał o niej proboszcz, kiedy ukończywszy 30 lat, podjęła decyzję o wstąpieniu do klasztoru. Do Zgromadzenia została przyjęta w Czarnym Borze. Do XII 1930 przebywała w domu czarnoborskim, następnie w Pniewach, gdzie przez kilka miesięcy leczyła się z powodu choroby uszu, a w 1931-1933 odbyła nowicjat i złożyła śluby zakonne. Następnie przebywała w domach w Równem (1933-1934), Warszawie przy ul. Siennej (VIII-XI 1934) i w Wilnie (1934-1945), gdzie wraz z siostrami przebywała w 1942 w więzieniu na Łukiszkach, a potem pracowała w pobliskich majątkach. Po opuszczeniu przez siostry Wileńszczyzny przyjechała w XII 1945 do Warszawy, skąd została skierowana do Ożarowa. Przebywała tam w 1945-1957. W VII 1957 udała się do Nałęczowa, gdzie pozostała do śmierci. Przez całe życie zakonne pracowała w szwalni. Pobożna i skupiona, spokojna i opanowana, budowała swoją postawą otoczenie. Była pogodna, umartwiona i zatroskana o ducha ubóstwa w życiu osobistym. Przez całe życie fizycznie wątła, chorowita, w 1969 zachorowała na raka żołądka. Miesiąc przed śmiercią wysłała list do przełożonej generalnej, w którym m.in. napisała: 15 VI, w rocznicę mojej operacji, miałam sakrament chorych i byłam taka szczęśliwa. Myślałam, że już Pan Jezus mnie zabierze, ale jakoś jeszcze nie wybiła moja godzina. Czasem już mi się dłuży ten pobyt na tym świecie, nieraz myślę, że jestem już niepotrzebna w domu, bo tyle pracy - dawniej biegałam, pomagałam, gdzie było trzeba, a teraz chodzę żółwim krokiem. Nieraz mam wątpliwości, czy nie za bardzo sobie dogadzam. Ludzie na świecie tyle cierpią i nie mają takich wygód. Nieraz nie mają co jeść i są bez pomocy duchowej, bez mszy św., a ja tu w klasztorze mam wszystko. [...] Co do intencji - idąc do szpitala, ofiarowałam wszystko, co Pan Bóg mi ześle, za Kościół św., za Ojca św. i w intencji Przewielebnej Matki i odnowy naszego Zgromadzenia, o nowe powołania i o wzrost misji w Zgromadzeniu naszym. Modlę się i o to, żebym potrafiła znosić z wiarą i miłością swoje cierpienia. Pracowała w szwalni do ostatniego dnia życia, a potem cicho odeszła po zasłużoną nagrodę do Pana. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Nałęczowie.

Czytany 1121 razy