×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

czwartek, 15 grudzień 2011 19:17

RODACKA Anna, s. M. Hieronima od Ran Pana Jezusa,

ur. 12 XI 1902 we wsi Szyce (par. Biały Kościół), pow. Olkusz, woj. krakowskie,
wst. 16 VII 1932 w Łodzi,
I śl. 15 VIII 1935 w Pniewach,
nr w księdze prof. 525
zm. 6 VIII 1991 w Zakopanem.
Spoczywa na cmentarzu: Zakopane

Córka Ludwika i Marianny z d. Glonek. Pochodziła z wielodzietnej (9 dzieci) rodziny rolniczej. O całkowitym oddaniu się Panu myślała za młodu. Wiedząc, iż wymagany jest posag, którego dom zapewnić jej nie mógł, zgłosiła się jako pomoc do sióstr służebniczek w Łodzi. Do Zgromadzenia została przyjęta w wieku 30 lat w Łodzi przy ul. Obywatelskiej. Tam odbyła okres kandydatury i postulatu. Lata 1934-1935 spędziła w Pniewach, gdzie odbyła nowicjat i złożyła śluby zakonne. Następnie została skierowana do Lubcza n. Niemnem. Pracowała tam do chwili wcielenia Lubcza do Republiki Litewskiej i przejęcia domu sióstr 21 X 1939 przez Inspektorat Szkolny w Mińsku. Siostry przeniosły się wówczas do Czarnego Boru. 8 IX 1941, po wkroczeniu Niemców na te tereny, powróciła wraz z kilkoma siostrami do Lubcza i pracowała tam do 3 IX 1943. Następnie znowu znalazła się w Czarnym Borze, gdzie pozostała do końca wojny. W X 1945 opuściła Czarny Bór i została skierowana do pracy w Sokolnikach Wlk. Lata 1961-1962 spędziła w domu w Słupsku, a w 1962 wyjechała do Zakopanego, gdzie pozostała do śmierci. Głównym jej zajęciem była praca w kuchni, później w refektarzu. Przeszła przez życie pełna prostoty, dziecięcej wiary, otwarta, pracowita i pokorna. Pracowitość miała we krwi, a dbała nie tylko o swój dział pracy, ale umiała wypatrzyć, gdzie i komu potrzebna jest pomoc. Była przy tym radosna, lubiła śpiewać i kochała wspólnotę zakonną. Życzliwa ludziom, przezorna i troskliwa o innych, była bardzo uboga. Właściwie nie zostawiła po sobie nic. Pozostał tylko list, jaki skierowała do przełożonej generalnej po otrzymaniu życzeń z okazji jubileuszu. Napisała w nim m.in.: Jest to dla mnie drogie przeżycie taki miły list z życzeniami i błogosławieństwem Ojca Świętego, którego znałam i razem z Nim siedzieliśmy przy stole w Zakopanem, zebrawszy się na wspólne kolędowanie. Przy tej okazji przypomina mi się list Matuchny na moje wieczne śluby, kiedy byłam w Lubczu, a Matuchna w 1938 w Rzymie. Też przysłała mi błogosławieństwo Ojca św. Piusa XI... Wciąż zastanawiam się, czym sobie zasłużyłam, że mnie Pan Bóg wybrał dla Siebie. Widzę, że w moim życiu były upadki, ale za nie bardzo żałuję, bo mogłam pracować lepiej i być gorliwsza. Ufam jednak w Miłosierdzie Boże i pragnę lepiej wykorzystać te dni, które mi jeszcze Pan Bóg pozwoli przeżyć. W dniu jubileuszu dziękuję Bogu za łaski, których mi udzielił przez tyle lat. Niech Bóg błogosławi kochanej Matce i całemu Zgromadzeniu, które kocham (15 IV 1982). W miarę upływu lat siły jej malały, katarakta osłabiała wzrok, ale w modlitwie nie ustawała, była jej wierna do końca. Modliła się zwłaszcza dużo za kapłanów. Jakby w podzięce za to w godzinę po jej śmierci została w jej intencji odprawiona msza św., koncelebrowana przez 2 kapłanów, a w dniu pogrzebu było ich 5. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Zakopanem przy ul. Nowotarskiej.

Czytany 1267 razy