Ci, którzy odgrywali konkretne role podczas sądu i drogi Pana Jezusa, rzeczywiście czuli klimat Męki Pańskiej, identyfikując się z postaciami ewangelicznymi. Na widok zbolałego Pana Jezusa jedna dziewczynka podbiegła do Niego, dając mu cukierek, jej starsza siostra też to chciała uczynić, ale bała się żołnierzy, bo rzeczywiście byli postrachem dla dzieci i dla dorosłych też. Można śmiało powiedzieć, że ta dziewczynka powtórzyła gest ewangelicznej wdowy, bo na co dzień nie ma słodyczy, znamy sytuację tej rodziny. Było sporo wzruszających momentów i głębokich przeżyć. Drogę Krzyżową zakończyliśmy przed kaplicą, Pana Jezusa pochowano w nowo wybudowanej zakrystii, po czym nastąpiła adoracja krzyża, sporo ludzi modliło się długo w kompletnej ciszy, a ci, którzy wychodzili z kaplicy, nie zakłócali klimatu zadumy. Nie było czytania Męki Pańskiej i Komunii, bo nie przysłano nam ani diakona, ani księdza, ale do tych niespodzianek już przyzwyczaiłyśmy się...
s. Grażyna Małecka