Przygotowałyśmy różne rzeczy, ale z powodu bariery językowej nie mogłyśmy zrealizować wszystkiego. My nie mówimy po tajsku, oni nie mówią po angielsku. Tylko niektórzy posługują się językiem angielskim. Tak że często korzystałyśmy z uśmiechów, migów, języka ciała. I to działało. Ci ludzie też mają różne przeżycia i doświadczenia. Trzeba było zrezygnować ze swoich planów i oczekiwań i po prostu być z nimi. Nie chodziło więc o to, bym przekazywała swoje myśli, tylko raczej o to, by obserwować i złapać odpowiedni moment, by się włączyć, wczuwać się i zobaczyć, co oni są gotowi od nas przyjąć.
Pierwszy i drugi tydzień spędzałyśmy z grupami dzieci i młodzieży. Trzeci tydzień upłynął nam trochę na zwiedzaniu Tajlandii, pięknych miejsc tego kraju, na poznaniu ludzi z różnych plemion. Ojciec Maurizio wiózł nas także do różnych wsi, dzięki czemu mogłyśmy sobie zrobić obraz o życiu ludzi, ich prostocie, wierze, ich zwyczajów, trudności, szczególnie trudności młodych ludzi. Miejscowi katolicy pochodzą także z różnych plemion, które często są jeszcze zakorzenione w animalistycznych wierzeniach.
Sporo czasu zajmuje więc także wyjaśnienie Ewangelii Jezusa. Prawdziwa misja! Załączam kilka zdjęć, które trochę ilustrują naszą podróż.
s. Salome