Z listu s. Violetty Sobiesiak z Tagaytay (15 stycznia 2020)
Przeżyłyśmy najgorszy moment wybuchu wulkanu i trzęsienia ziemi przez 12 godzin. Nasze młode siostry są bardzo dzielne i możemy być z nich dumne za ich postawę w tak trudnym momencie. Nasz dom przetrwał trzęsienie ziemi, jest tylko cały pokryty popiołem i błotem z wulkanu jak cale miasto. Nie ma jeszcze wody i prądu...
Pojechałam do sąsiedniego większego miasta, aby kupić wodę do picia dla obu wspólnot .
Niedaleko nas utworzono centrum ewakuacyjne dla 1000 osób. Byłyśmy tam dwa razy, aby podzielić się żywnością, zabrałyśmy ubrania, koce i inne potrzebne rzeczy. Nasi przyjaciele z innych miast dostarczają nam wiele rzeczy i mamy się czym dzielić.
W całej tej tragedii wyzwala się w ludziach tyle dobra, życzliwości, solidarności. Powoli wraca życie do miasta, trwa oczyszczanie. Modlimy się o deszcz.
Dziękujemy za pamięć.
s. Violetta Sobiesiak
Siostry próbują oczyścić dom i ogród z popiołu:
Ewakuacja 16 stycznia 2020 roku: