Z kroniki Zgromadzenia

23 lipca 1930 – Rozpoczęcie pracy Zgromadzenia we Francji, w Ferrieres-Ucel


Właściciel fabryk sztucznego jedwabiu w Ferrières i Ucel, Louis Tourrette (1880-1971), poszukiwał pracowników do swego przedsiębiorstwa i mógł zatrudnić także dziewczęta od lat 15 przy lekkiej pracy fabrycznej. Zarząd fabryk zwrócił się z tą sprawą do m. Urszuli Ledóchowskiej, która uznała propozycję za korzystną dla tych dziewcząt polskich, które po ukończeniu szkoły powszechnej nie miały możności dalszego kształcenia się ani zarobkowania...

Po uzgodnieniu sprawy z Misją Polską we Francji i z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej w Polsce, a także po uzyskaniu pozwolenia ordynariusza diecezji, ks. bpa E. J. Huraulta na osiedlenie się Zgromadzenia we Francji, pierwsza grupa  sióstr i dziewcząt przybyła tam 23 lipca 1930 roku. Zamieszkały w Ferrières, w domu przeznaczonym na internat, który w maju 1931 przeniesiony został do pobliskiej miejscowości Ucel. Siostry pracowały w fabrykach razem z polskimi dziewczętami oraz zapewniały im opiekę w prowadzonym przez siebie internacie.

1 czerwca 1935 z powodu kryzysu gospodarczego L. Tourrette zlikwidował fabryki jedwabiu i za namową lekarza powiatowego przerobił jeden z budynków fabrycznych na prewentorium dla dzieci, które nazwano Preventorium Vivarois. Większość dziewcząt powróciła do Polski, a siostry objęły pracę wychowawczą w prewentorium dla ok. 200 dzieci. Zajęły się również gospodarczą stroną prewentorium.

Dom w Ucel pełnił funkcję domu centralnego i był siedzibą nowicjatu kanonicznie erygowanego przez Św. Kongregację 25 listopada 1935 i biskupa Viviers 6 stycznia 1936.

W czerwcu 1940 Prewentorium zostało zarekwirowane przez miejscową Prefekturę dla umieszczenia 250 chorych z Sanatorium les Neiges w Briançon w Alpach, gdzie szykowano się do obrony przed Włochami. Wszystkie dzieci zostały przeniesione do innych domów pana Tourrette’a w St. Privat, a w Ucel ulokowano sanatorium wraz z całym personelem. Na życzenie pana Tourrette’a s. Brygida Rodziewicz z częścią sióstr została w Ucel do kierowania tym domem, a inne siostry zajęły się schroniskiem dla 300 uciekinierów z Belgii i północnej Francji, którzy szeroką falą ciągnęli na południe, wśród nich także Żydów. Współpracowały z kapelanami obozów polskich i schronisk PCK, niosły pomoc jeńcom przebywającym w szpitalu w Aubenas.

Po zakończeniu wojny siostry podjęły ponownie pracę w prewentorium w Ucel. Katechizowały, przygotowywały dzieci do sakramentów świętych, prowadziły pogadanki wychowawcze dla personelu prewentorium.

Z powodu zmniejszających się możliwości pracy sióstr w prewentorium Zgromadzenie stopniowo wycofywało siostry do innych placówek aż do likwidacji domu zakonnego w Ucel w dniu 4 października 1969.

W Dzwonku św. Olafa m. Urszula umieściła relację z pierwszej podróży do Ferrieres, w którą wybrała się wiosną 1930 roku, by na miejscu rozeznać warunki pracy dla dziewcząt i współpracy Zgromadzenia z właścicielem fabryki:

Po dokładnym obejrzeniu tej nowej in spe placówki, zawiózł nas pan T. do fabryk, w których właśnie te nasze dziewczęta pracowałyby. W salach dużych, wysokich, czystych, rzędami stoją maszyny, na których szpuluje się jedwabie najrozmaitszych kolorów. Praca dziewcząt polega na tym, że gdy nitka się zerwie i szpulka stanie, trzeba tę nitkę z nitką z motka związać, by dalej szpulowanie mogło się odbywać. Praca nie trudna, nie męcząca, potrzeba do niej, jak do wszystkiego – pewnej wprawy. Dziewczęta pracują osiem godzin z przerwami, dzielącymi te osiem godzin na cztery części. Chciałabym jedną całą fabrykę obsadzić siostrami i dziewczynkami, tak, byśmy były „u siebie”. Pan T., któremu pokazałam fotografie „Św. Olafa”, a więc: sióstr przy orce, przy koszeniu, przy budowie domu – mówił, że doskonale potrafią i maszyny w ruch puszczać bez wszelkiej obcej pomocy.

Gdyby umowa przyszła do skutku, byłoby to wielkim dobrodziejstwem dla dziewczynek z ochron zamkniętych, z którymi po ukończeniu przez nie szkoły powszechnej nie wiadomo co robić. Oddać na służbę – to bardzo łatwo, ale zupełnie się zmarnują; tam, gdzie nie ma jakiegoś dochodowego przedsiębiorstwa – nie mają właściwie co robić. Pomagają trochę tu, trochę tam, a właściwie uczą się lenistwa i marnują czas na marzenie o zabawach, do których tęsknią. Nie mają pracy, która by je interesowała i nic nie zarabiają na przyszłość. Dziewczynka w fabryce od razu zaczyna zarabiać – z początku bardzo mało, bo uczy się, ale im dłużej pracuje, tym więcej nabiera zręczności i tym więcej może zarobić.

Dziewczynka, która by od 15 do 22 roku życia pracowała w tej fabryce, mogłaby wracając do kraju mieć uzbierany, choć skromny, ale jednak 15 do 17.000 franków wynoszący posag. Przy tym nabrałaby z pewnością zamiłowania do pracy, porządku, systematyczności – co może jeszcze więcej znaczy niż pieniądze. […]

Módlcie się, dzieci drogie, bym mogła przezwyciężyć trudności i dojść do pożądanego celu – o ile ta placówka może służyć na większą chwałę Bożą i dla dobra dusz nieśmiertelnych.

Stało się tak, jak m. Urszula pragnęła – praca w Ucel została podjęta, a miejsce to stało się jakby kolebką szarourszulańskiej pracy we Francji.

Do 1939 roku Zgromadzenie otworzyło placówki w kolejnych dwóch placówkach – na krótko w Parmenie (1932) oraz w Salève (1936-1942) w Alpach. W latach drugiej wojny światowej założono kolejne cztery. Obecnie urszulanki SJK działają w pięciu miejscach we Francji – w Lyon, Grenoble, Modane, Virieu oraz w ekumenicznej Wspólnocie Taizé.

Czytany 1078 razy Ostatnio zmieniany sobota, 09 grudzień 2023 16:35