×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

niedziela, 22 styczeń 2012 19:52

ZMYSŁOWSKA Jadwiga, s. M. Florentyna od Hostii Przenajświętszej,

ur. 29 IX 1904 w Ugodzie (par. Zielonawieś), pow. Rawicz,
wst. 15 I 1929 w Pniewach,
I śl. 6 I 1931 w Pniewach,
nr w księdze prof. 339
zm. 21 X 1981 w Lipnicy.
Spoczywa na cmentarzu: Otorowo

Córka Karola i Katarzyny z d. Magnus. Pochodziła z wielodzietnej rodziny rolniczej. Ukończyła miejscową niemiecką szkołę powszechną. Chcąc dopomóc rodzicom, wcześnie podjęła pracę zarobkową. Już od dziecka myślała o wstąpieniu do klasztoru, jednak pragnienie to mogła zrealizować dopiero w 25 roku życia. Była krewną s. Małgorzaty Magnus. Formację początkową otrzymała w Pniewach, tam odbyła nowicjat i złożyła I śluby zakonne, a 6 I 1934 - śluby wieczyste. Pracowała przez całe życie zakonne w gospodarstwie rolnym i przy koniach: do 1948 w Pniewach, a następnie przez ponad 30 lat w Lipnicy. W okresie okupacji niemieckiej, dzięki zaradności i ofiarności, była dla sióstr w Pniewach nieocenionym oparciem. Przeżyła momenty grozy, zmuszona w I 1945 do odwiezienia niemieckiej zarządczyni von Massenbach do Niemiec. Całą postawą realizowała wskazania Matki Założycielki: Módl się pracując, pracuj modląc się i życie twe będzie życiem w Bogu, z Bogiem i dla Boga. Pracę wykonywała cicho i odpowiedzialnie. Znała się na niej, miała doświadczenie, lubiła pracę na roli. Wiedziała, co i kiedy trzeba dać ziemi, by przyniosła plon. W swoich wspomnieniach o Matce Założycielce napisała: Matuchna współczuła nam, pracującym w czasie żniw w skwarze słońca, starała się ulżyć trudom, okazywała dużo zainteresowania. Ile razy usłyszała turkot przejeżdżającego wozu, odrywała się od swego biurka, stawała w oknie, kiwała ręką i uśmiechała się serdecznie. To dodawało nam sił. Byłyśmy przekonane, że Matuchna chętnie by z nami poszła na pole, ale więziły ją listy, różne sprawy bez porównania cięższe i trudniejsze niż nasza praca na świeżym powietrzu. Chciała pracować do końca i umrzeć na posterunku. Była przykładem urszulańskiego uświęcania się w szarej codzienności. Choć przez 4 lata odczuwała dokuczliwy ból z powodu choroby nowotworowej, leżała tylko miesiąc. Przygotowywała się do śmierci z całą świadomością i zgodą. Mimo własnego cierpienia myślała stale o innych. Nawet w ostatnią noc przed śmiercią prosiła, żeby przy niej nie czuwać. Odeszła do domu Ojca, gdzie znalazła odpoczynek po trudach życia i szczęście, obiecane dobrym i wiernym sługom. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Otorowie.

Czytany 1468 razy