Córka Wincentego i Julii z d. Janowskiej. Pochodziła z dobrej, kochającej się i cieszącej się powszechnym szacunkiem rodziny rolniczej. Miała 2 młodsze siostry, z którymi do ostatnich chwil życia łączyła ją serdeczna więź. Do szkoły uczęszczała w Budzynku, ale naukę przerwała w wieku 12 lat z powodu śmierci ojca. Obie z młodszą siostrą były wówczas zbyt małe, by pomóc matce, dla której prowadzenie gospodarstwa było za trudne. Dlatego matka zdecydowała się wyjść ponownie za mąż. W 1940 rodzina została przez Niemców wysiedlona i wywieziona do Niemiec. Jedynie jej udało się uniknąć wywózki, choć rodzina, u której początkowo się zatrzymała, została również wysłana w głąb Rzeszy. Do końca wojny mieszkała u znajomej rodziny. W końcu I 1945 wróciła do domu rodzinnego, ale był on jeszcze zajęty przez Niemców. Rodzina powróciła z Niemiec dopiero w III 1945. Zabrano się zaraz do zorganizowania na nowo zniszczonego gospodarstwa. Miała 29 lat, gdy poprosiła o przyjęcie do sióstr szarytek w Łodzi. Jednak - jak napisała w życiorysie - Pan Bóg chciał inaczej, bo zaczęłam chorować. Byłam dotąd zawsze na powietrzu - w murach osłabłam, a wczesne wstawanie doprowadzało mnie do omdlenia. Zapytana, czy nie chciałabym powrócić do domu, odpowiedziałam, że chętnie, ale potem było mi bardzo przykro i tęskniłam do życia w domu Bożym. Przez kuzynkę, która jeździła do Łodzi na Obywatelską - gdyż w szkole uczyła ją religii urszulanka - rozpoczęła starania o przyjęcie do Zgromadzenia. Przyjęta przez s. Anielę Łozińską w 1949, w Łodzi odbyła kandydaturę i postulat, następnie pojechała do Pniew, gdzie po nowicjacie złożyła w 1952 I śluby zakonne. W 1952-1977 pracowała w domach kieleckich, najpierw w bursie "Caritas", a po jej likwidacji w domu przy ul. Rewolucji Październikowej. Włączyła się z miłością i pełnym zaangażowaniem w życie i prace tych wspólnot. Z mieszkającymi w bursie kieleckiej dziewczętami utrzymywała serdeczny kontakt, a później jeździła do Kielc na spotkania z b. absolwentkami. W 1972 ukończyła szkołę podstawową dla pracujących. Od 1977 aż do ostatniego miesiąca życia była w domu w Szczebrzeszynie. Pracowała jako zakrystianka, troszcząc się o wystrój świątyni, o bieliznę kościelną i o kolportaż prasy katolickiej. Odwiedzała osoby chore i samotne, wykonywała różne prace domowe we wspólnocie. Była gorliwą urszulanką, kochała Pana Boga, Kościół i Zgromadzenie, interesowała się żywo ich sprawami. Czytała dużo książek religijnych i artykułów w prasie, była zawsze dobrze zorientowana w sprawach Kościoła i Zgromadzenia. Była człowiekiem modlitwy. Zgodnie ze swoim predykatem adorowała często Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, wiernie uczestniczyła we wspólnotowych modlitwach, nawet w ostatnim okresie, kiedy choroba nowotworowa wyniszczała jej organizm. Była osobą dojrzałą, zawsze spokojną i opanowaną. Wymagała wiele od siebie. Starała się nie sprawiać sobą kłopotu, była niewymagająca, za wszystko wdzięczna. Jeśli zaistniały konflikty, starała się działać kojąco i pomagać w ich rozładowywaniu. Była we wspólnocie - jak wspominają siostry - wzorem umiejętnego łączenia modlitwy i pracy, była uosobieniem równowagi i pokoju. W parafii była szanowana przez kapłanów i kochana przez wiernych, którzy po jej śmierci poprosili, by spoczęła na ich cmentarzu. Zmarła w Warszawie, gdzie otoczona troskliwą opieką sióstr na ul. Wiślanej, przeżyła ostatni miesiąc życia. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Szczebrzeszynie.
niedziela, 25 wrzesień 2011 22:44
DOMAŃSKA Lucyna, s. M. Kryspina od Jezusa Hostii
ur. 28 (29) IX 1917 w Leźnicy Małej (Leźniczce), pow. Łęczyca, wst. 2 VII 1949 w Łodzi, I śl. 15 VIII 1952 w Pniewach, nr w księdze prof. 1162 + 5 IX 2001 w Warszawie. Spoczywa na cmentarzu: Kunów |
Dział:
indeks - litera D