×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

wtorek, 29 listopad 2011 18:27

JASTRZĘBSKA Marianna, s. M. Domicella od Najśw. Serc Jezusa i Maryi,

ur. 10 VII 1896 we wsi Wielka Łąka (par. Żytowiecko), pow. Gostyń,
wst. 3 VIII 1931 w Pniewach,
I śl. 6 I 1934 w Pniewach,
nr w księdze prof. 452
zm. 22 II 1989 w Rzymie.
Spoczywa na cmentarzu: Rzym - Prima Porta

Córka Franciszka i Marianny z d. Kaźmierczak. Pochodziła z wielodzietnej rodziny rolniczej. Ukończyła niemiecką szkołę powszechną, następnie - ponieważ ojciec był na wojnie - pomagała matce w prowadzeniu domu. W 1923-1931 pracowała u pp. Magowskich w Lipnicy. Wstąpiła do Zgromadzenia w Pniewach, mając 35 lat. Po odbyciu formacji zakonnej i złożeniu I ślubów wyjechała w IV 1934 do Włoch. Spędziła tam 55 lat, pracując w kuchni domów: w Rzymie przy via Regina di Bulgaria (1934-1940), na Villinie (1940-1941), na Salita dei Borgia (1941-1942), na Ricotti (1946-1948), a także w Olivelli (1948-1952 i 1956-1961), Scauri (1953-1956), Mompeo (1961-1977) i w Rzymie na Casaletto, gdzie pozostała do śmierci. Ostatni etap życia spędziła unieruchomiona w fotelu, modląc się bezustannie za cały świat, Kościół, Polskę i Zgromadzenie. Kiedy byłam zdrowa - mówiła - miałam tyle pracy, że czasu na modlitwę miałam mało, ale powiedziałam Panu Jezusowi, że Mu oddam wszystko pod koniec życia, kiedy już nie będę mogła pracować... I Pan Jezus wziął ją za słowo. W 1979 przewróciła się i złamała nogę w biodrze. Po niezbyt udanej operacji i kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu wróciła do domu na Casaletto. Odtąd jej życie stało się ciągłym apostolstwem modlitwy i cierpienia. Odwiedzającym ją siostrom lubiła opowiadać o swoim pracowitym życiu w rodzinie, o Matce Założycielce, z którą spędziła 5 lat w Rzymie w domu przy via Regina Giovanna di Bulgaria, i o tym, jak z bliska przeżywała ostatnią chorobę i śmierć Matki Założycielki. Skierowane do niej słowa Matki zachowała jak wiatyk, który towarzyszył jej i pomagał w różnych trudnych dla niej okolicznościach życia. Była doskonałą kucharką i umiała dostosować się do wymagań i potrzeb środowiska, któremu służyła: studentek, ks. nuncjusza i jego matki staruszki, kiedy wraz z kilkoma siostrami została wypożyczona w czasie wojny do nuncjatury włoskiej, biednych w stołówce na Villinie, uchodźców polskich w domu przy Salita dei Borgia czy młodzieży i gości wakacyjnych w Scauri. Z największą jednak radością i poświęceniem gotowała dla biednych dzieci w Olivelli - małym domu parafialnym, położonym w górach, blisko Cassino - a później w Mompeo. Wszędzie była ceniona i kochana. Szczególnie dzieci przepadały za nią, a ona też otaczała je prawdziwie macierzyńskim sercem. Nawiązywała przyjazne stosunki z ich rodzicami, wysłuchiwała ich trosk, pocieszała i starała się kierować ich myśli do Boga. Wdzięczna Panu za powołanie, przygotowywała się świadomie do śmierci. O godz. 15.00 spełniło się jej pragnienie, często w ostatnich tygodniach życia przez nią wypowiadane: żeby Pan Jezus już mnie zabrał do siebie - niczego innego nie pragnę. Spoczywa na rzymskim cmentarzu Prima Porta.

Czytany 1198 razy