Córka Jana i Rozalii z d. Żai. Pochodziła z wielodzietnej, wzorowej rodziny rolniczej, mającej 8 dzieci, z których 2 zmarło we wczesnym dzieciństwie. Ukończyła miejscową szkołę powszechną i kurs gotowania. W domu pomagała zwłaszcza ojcu, który poza innymi zajęciami zajmował się tkactwem. Była - jak zaświadczył jej proboszcz - dziewczyną bardzo pobożną, pracowitą, należącą do Apostolstwa Modlitwy, Żywego Różańca i III Zakonu św. Franciszka. Od wczesnej młodości cechowała ją pobożność, chęć poświęcenia się wyłącznie na służbę Panu Bogu. Do Zgromadzenia została przyjęta w Pniewach w wieku 26 lat. Tam otrzymała formację początkową i złożyła śluby zakonne. Tam także przeżyła okres okupacji niemieckiej, a potem - po złożeniu ślubów wieczystych w 1945 - spędziła całe życie zakonne, pracując w gospodarstwie i tkalni. Lubiła przyrodę, a zwłaszcza kwiaty. Pracowitością i rozmodleniem dawała przykład otoczeniu. Chętnie towarzyszyła i pomagała chorym siostrom, wymagającym stałej opieki. Przywiązywała wagę do ubóstwa, a zwłaszcza zależało jej na tym, aby nic się nie marnowało. Dla siebie nie miała żadnych wymagań. Dziękowała i chwaliła Boga za wszystko. Starała się zgadzać z wolą Bożą i o to się modliła. A kiedy sama w 1971 znalazła się w szpitalu gruźliczym w Kowanówku, napisała do przełożonej generalnej: Wdzięczna jestem Panu Bogu za to trochę choroby, bo więcej skorzystałam niż z najwspanialszych rekolekcji. Każda spowiedź była jakby ostatnia, co było mi trudne, to stało się obojętne, jednym słowem, poprawiłam się, czułam, że mi tam wszyscy radzi byli. Bardzo ludzie są dobrzy. A w 1993 w życiorysie napisała: W listopadzie kończę 84 lata, a im jestem starsza, tym szczęśliwsza. To poczucie szczęścia i wdzięczności za łaskę powołania towarzyszyło jej do ostatnich chwil życia. Do udziału w szczęściu wiecznym Pan wezwał wierną służebnicę w 85 roku życia i 61 roku powołania zakonnego. Zmarła z powodu niewydolności krążenia i nerek. Spoczywa na urszulańskim cmentarzu pniewskim.