Córka Jana i Józefy z d. Michalak. W swoim życiorysie napisała: Ojciec był robotnikiem rolnym w maj. Dębina, którego właścicielem był Niemiec, bardzo dobry dla ludzi. Jego żona odwiedzała chorych, dzieci otrzymywały różne prezenty, sprawiedliwie wypłacano robotnikom należność za pracę. Dzięki temu rodzice mogli utrzymać 9 dzieci, z których ja byłam najmłodsza. Naukę w szkole powszechnej w Krzeszowicach ukończyłam w 1926. Potem zaczęłam już pracować na roli w majątku. Od 16 roku życia myślałam o klasztorze, dużo się modliłam. Przychodziłam do sióstr w Otorowie, gdzie była nasza parafia, po książki do czytania. W 21 roku życia, 10 X 1933, wstąpiłam do Zgromadzenia w Otorowie. Roczny nowicjat odbyłam w Pniewach i po złożeniu I ślubów 15 VIII 1936 powróciłam do Otorowa. Pozostałam tu aż do zlikwidowania domu przez polskie władze państwowe w VIII 1954. W czasie wojny, gdy Niemcy zapełnili nasz dom setką chłopców, wychowywanych na dzielnych hitlerowców, pracowałam z s. Walentą w pralni i dzięki temu nie zostałam wywieziona do obozu pracy w Bojanowie. W VIII 1954 pojechałam do sąsiedniej Lipnicy i pozostałam tam 2 i pół roku, aż do chwili odzyskania przez Zgromadzenie domu otorowskiego. Wówczas wróciłam do niego i do dziś tu jestem, pracując jak zawsze w pralni. Oprócz pracy w pralni od 1976 troszczyła się także o księdza kapelana i kapłanów gości. Czyniła to z kulturą, umiejętnością, dyskrecją. Pogodna, pracowita, obowiązkowa, pracę wykonywała solidnie. Z miłością i dokładnością prasowała bieliznę kościelną. Po Bożemu patrzyła na trudności, w sytuacjach konfliktowych była ustępliwa. Starała się wszystkie okazje - szczególnie ostatnią chorobę - wykorzystać ku uświęceniu. Źródłem jej siły i mocy wewnętrznej była modlitwa, starała się być zawsze w kaplicy o godzinie 15.00, miała nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Od 19 II 2000 pozostawała już w infirmerii, potrzebując całkowitej opieki. Odeszła do wieczności, oddając się z ufnością w miłosierne ręce Ojca. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Otorowie.