×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 62.

czwartek, 05 styczeń 2012 19:33

TOMSCHA [Tomsza] Anna Maria, s. M. Eufemia od Oblicza Pana Jezusa,

ur. 24 III 1905 w Bielszowicach, pow. Ruda Śl., woj. katowickie,
wst. 6 XI 1928 w Pniewach,
I śl. 6 I 1931 w Pniewach,
nr w księdze prof. 336
zm. 14 I 1985 w Warszawie.
Spoczywa na cmentarzu: Warszawa - Bródno

Córka Franciszka, górnika, i Marty z d. Copik. Była najstarsza z 9 rodzeństwa. Po ukończeniu w 1918 szkoły powszechnej w jęz. niemieckim zaczęła pracować jako ekspedientka w sklepie, by pomóc rodzinie. Wstąpiła do Zgromadzenia w wieku 23 lat w Pniewach. Tam otrzymała formację początkową i złożyła śluby zakonne. W VIII 1931 została posłana do Warszawy, gdzie w domu przy ul. Gęstej pracowała przy furcie i w jadalni studentek. W latach okupacji pracowała w trykotarni. Po powstaniu warszawskim, kiedy siostry zostały zmuszone do opuszczenia domu, wyjechała do Kielc na Baranówek i nadal zajmowała się trykotarstwem. Do domu w Warszawie powróciła 1 VI 1947 i pozostała tam do śmierci. Do 1963 pracowała nadal w trykotarni. W 1957 ukończyła w Zakładzie Doskonalenia Rzemiosła kurs dziewiarstwa na maszynach. Gdy pracownia trykotarska została zlikwidowana, zajęciem jej była obsługa gości. Była to nieustanna okazja do służenia innym o różnych porach dnia i nocy. Witała wszystkich promiennym uśmiechem i stwarzała nastrój rodzinny, domowy. Szczególnym sercem darzyła kapłanów, a najbliżsi byli jej księża ze Śląska. Zarówno księża, jak i klerycy czy też chłopcy z sąsiedniej bursy, nawiązywali z nią serdeczne kontakty, a poprzez nią - z całym domem. W gronie kapłanów, którym usługiwała, był także kard. K. Wojtyła, jego sekretarz ks. S. Dziwisz, a później również kard. F. Macharski. Wszyscy oni ją cenili i lubili, znali drogę do kredensu, gdzie zawsze można było, poza regularnymi posiłkami, dostać kubek mleka czy porozmawiać. Znali ją również goście zagraniczni, zwłaszcza że często jęz. niemiecki był jedynym, w którym można się było z nimi porozumieć. Miała szczególnie dobry kontakt z młodymi siostrami - okazywała im wiele wyrozumiałości i budziła ich zaufanie. Starała się świadomie o prawdziwą dobroć i życzliwość dla wszystkich. Dbała też o zjednoczenie z Bogiem podczas pracy i była gorliwa w modlitwie. Lubiła śpiewać i chętnie włączała się we wspólny śpiew. W swoich notatkach zapisała strofę hymnu Stabat Mater - jakby motto jej osobistej pracy wewnętrznej: Matko, spraw, by serce me gorzało, by radością życia całą stał się dla mnie Chrystus Bóg! Przez wiele lat miewała okresy złego samopoczucia. W XI 1984 rozpoznano chorobę nowotworową. Ten ostatni etap jej życia, połączony z cierpieniem, przeżywała z poddaniem się woli Bożej, świadomie przygotowując się do odejścia. Wdzięczna Bogu i Zgromadzeniu, dziękowała pogodnie za wszystko, nie miała żadnych wymagań. Jej choroba stała się dla współsióstr jakby rekolekcjami. Odeszła do Pana, trzymając w ręku różaniec, który przysłał jej Jan Paweł II, kiedy dowiedział się o jej ciężkiej chorobie. Ks. dr J. Grzesica, kapelan domu w Warszawie, w swym przemówieniu na pogrzebie podziękował jej za to, że w niej Oblicze naszego Pana stało się czytelne, prawie namacalne, że przybliżyła Boga wszystkim, którzy się z nią zetknęli. Spoczywa w grobowcu Zgromadzenia na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

Czytany 1205 razy