Jak szeroki był zakres działalności apostolskiej matki Urszuli, tak obfita była też jej korespondencja – ponad siedem tysięcy listów napisanych w ciągu życia mówi o licznych kontaktach i wielości prowadzonych dzieł. List, telegraf i telefon – to media wówczas najbardziej dostępne, choć owszem – telefonu nie było w każdym domu...
Także prasa stwarzała możliwości, by informować świat o dziełach prowadzonych przez Zgromadzenie. Z tego medium matka Urszula korzystała obficie już w czasach skandynawskich. Również w Polsce międzywojennej pojawiały się informacje o urszulankach SJK w lokalnej, krajowej i także zagranicznej prasie. Zresztą matka Urszula śmiało korzystała z tego medium, zakładając nawet własne urszulańskie wydawnictwo w Pniewach – tu od 1924 roku ukazywało się pisemko dla absolwentek szkoły Dzwonek św. Olafa, były wydawane książki autorstwa matki Urszuli dla dzieci.
W latach 20. pojawiło się jednak jeszcze jedno medium, z którego przyszło matce Urszuli skorzystać w celach apostolskich pierwszy raz właśnie w 4 marca 1938 roku – radio! Dla sióstr we wspólnotach porozrzucanych po całej Polsce, we Francji i Włoszech posiadanie radioodbiornika było szczytem nowoczesności. Znaczyło dosłownie – być na fali. Toteż matka Urszula troszczyła się o to, by siostry, zwłaszcza te daleko na Kresach, miały własne radio. W marcu 1938 roku była zaproszona do Polskiego Radia w Warszawie, by mówić o pracy sióstr na Polesiu na Kresach. Już w lutym powiadamiała przełożone dużych domów o tym zaplanowanym wystąpieniu, by w odpowiednim czasie mogły złapać fale. Audycja miała miejsce 4 marca 1938 roku o godz. 17.00. Zachował się tekst przemówienia Matki, jej głos niestety nie!
Z Kroniki Zgromadzenia:
Czwartego [marca 1938] o jedenastej u księdza nuncjusza. Naturalnie, cały czas była mowa o Polesiu (…). Przyjedzie w czerwcu do Mołodowa. (…) Po południu o siedemnastej przez kwadrans mówiłam w radio o Polesiu. Tak mi przyjemnie było – znalazłszy się sama przed tym zielonym pulpitem, miałam świadomość, że prawie wszystkie moje dzieci – i w Polsce, i w Rzymie, i we Francji – mogą mnie słuchać.
Z listów matki Urszuli:
do s. Moniki Żółtowskiej (we Francji) 9 lutego 1938: Cieszę się, że macie radio. Ja mam gadać 4 III o godz[inie] 17-ej.
do s. Brygidy Rodziewicz (we Francji) 11 lutego 1938: My teraz w Pniewach aż do marca. 4 marca o 5-ej będę mówiła w radio o Polesiu.
do s. Moniki Żółtowskiej jeszcze raz 15 lutego 1938: Tu śnieg – zaspy, zawieja, mróz. Wróciłyśmy z wiosny do prawdziwej zimy, ale lepiej teraz niż później, jak to było w zeszłym roku. 4 III o godz[inie] 17-ej będę mówiła o naszej pracy na Polesiu przez radio – może będziecie mogły złapać falę.
do s. Urszuli (Izabeli) Ledóchowskiej (w Rzymie) 23 lutego 1938: Ciekawam, czy złapiecie radio 4 marca o 5-ej po południu.
Z przemówienia matki Urszuli, zatytułowane „Urszulanki Serca Jezusa Konającego, tak zwane szare urszulanki na Polesiu” :
Jak wygląda praca szarych urszulanek na Polesiu? Dużo osób tym się interesuje, o to się pyta i dlatego chętnie daję żądane wyjaśnienie. Polesie stało się dziś modne. Turyści jeżdżą tam, by poznać ten jeszcze dość dziki szmat kraju, o którym Wincenty Pol w „Pieśni o ziemi naszej” mówi, że jest nudny. Ale ma w sobie coś tak bardzo pociągającego, że nawet ci, którzy tam przyjeżdżają na jakiś czas, z innych, o wysokiej kulturze części Polski, przywiązują się do niego o po wyjeździe za nim tęsknią.
Smutek wieje z tej ziemi, krwią męczenników naszych przesiąkniętej, ale taki pogodny pokój jest rozlany po tych równinach bezbrzeżnych, po tych łąkach błotnistych, poprzerzynanych szerokimi, wolno płynącymi rzekami, o brzegach zarośniętych trzciną, szuwarami i tatarakiem, w których gnieździ się niezliczona ilość ptaków wodnych, że serca ludzkie łatwiej tu zapominają o swych troskach i kłopotach – ufniej patrzą ku niebu – i lżej oddychają z dala od hałasu świata.
Lud tam biedny. Wzdłuż rzek i poleskich traktów spotyka się liczne wioski z małymi, słomą krytymi chatami o malutkich oknach. Wewnątrz wielki piec, który służy całej wiejskiej rodzinie za łóżko, bo na nim ciepło i dobrze się śpi.
Lud poleski potrzebuje opieki, bo jak dotąd jest jeszcze mocno zaniedbany. Nie mówię tu o miastach i miasteczkach, ale o wsiach, oddalonych od kościoła parafialnego, od stacji kolejowych – do których jedzie się poleskimi drogami dziesięć do dwudziestu kilometrów. Do doktora daleko, do kościoła daleko, do stacji kolejowej daleko! Właśnie takie biedne wioski wybierają sobie nasze siostry, by tam – jakoby w kraju misyjnym – za przykładem Chrystusa Pana przechodzić, czyniąc dobrze.
W takich opuszczonych wsiach zaczynają siostry swą pracę od zakładania przedszkola lub dziecińca. Z początku trochę nieufnie patrzą na siostry i rodzice, i dzieci. Ale tu lalka ma wielkie znaczenie. Zaledwie wyjmą siostry piękne lalki, w krakowskim stroju, w ładnej sukience, lub też dużego misia – i już dzieci wyciągają rączki do lalek, głaszczą je , całują i tulą do serca. Uspokojeni rodzice mówią: „Siostry dobre, bo kochają dzieci” – i znajomość zawarta. Odtąd gromadka dzieci się powiększa. (…)
Biedni Poleszucy często chorują. Nie umieją obchodzić się z ranami, nie mają lekarstw, a doktor mieszka nieraz bardzo daleko. Siostra pielęgniarka ma szerokie pole do działania. W oznaczonych godzinach przychodzą chorzy, a po skończonym przyjęciu przed domem stoją fury, by zawieść siostrę do obłożnie chorych. (…)
I Boga pragną ci biedni ludzie – choć nie zawsze znają i rozumieją prawdy wiary. Dzieci chętnie uczą się religii. W szkole powszechnej siostra katechetka ma wiele pociechy z dzieci – tak regularnie uczęszczają na lekcje. (…)
Najwięcej działają siostry w małych domkach na zupełnie opuszczonych wsiach. Zajmują się tam kołami gospodyń, mają czytelnie, biblioteki, uczą śpiewu. (…)
Mogę z radością powiedzieć, że siostry wszędzie spotykają się z życzliwością, zarówno ze strony katolików, jak i prawosławnych. Wszyscy przychodzą z zaufaniem, gdy potrzebują pomocy w chorobie lub w innych biedach życiowych. I tego pragną siostry – żyć w zgodzie z wszystkimi, by stać się wedle słów Apostoła: „Wszystkim dla wszystkich” i by wszystkich do Chrystusa prowadzić. (…)
W chwili wystąpienia radiowego matki Urszuli Zgromadzenie prowadziło na Polesiu już pięć domów: Horodec, Iłosk, Kobryń, Horodyszcze, Mołodów. W 1938 roku doszły kolejne trzy: Janów, Krasnoleski i Ostrów.
Tekst przemówienia m. Urszuli opublikowany w Dzwonku św. Olafa, 1938, z. 3 (lipiec), s. 40-45.